Wyświetlenie artykułów z etykietą: Fotografia miesiąca
To zdjęcie robi wrażenie. Zrobiono je na jednym z naszych jezior, ale warto zobaczyć je na dużym ekranie.
Kolejna niesamowita praca drawskiego artysty Leszka Paradowskiego właśnie została nagrodzona. Tym razem Fine Art Photography Adwards uhonorowało drawskiego fotografika w ramach kategorii profesjonalnej.
Dodatkowe informacje
-
.
Niezwykła seria fotograficzna drawskiego artysty wyróżniona w londyńskim Fine Art Photography Awards. Porusza ważny temat lasów
Leszek Paradowski - posiadacz tytułów artystycznych AFIAP Międzynarodowej Federacji Sztuki Fotograficznej, PPSA Photographic Society of America oraz artysta-fotograf Klubu Fotograficznego RP może pochwalić się kolejnym znakomitym wyróżnieniem.
Dodatkowe informacje
-
.
Leśne harce rudych malców. Niezwykła relacja fotografa ze Złocieńca
Niesamowitą popularnością cieszył się ostatni artykuł Radosława Dominowskiego o spotkaniu z rysiem. Teraz fotograf trafił na kolejne wspaniałe zwierzęta. Są nimi lisy. Bohaterami tej opowieści jest czwórka malców. Zapraszamy
Dodatkowe informacje
-
.
Trafili na siebie gdy ryś polował. Spotkanie dzikiego zwierza i myśliwego w czety oczy. Byli jeden metr od siebie (Zdjęcia i wyjątkowe video)
Do niecodziennego spotkania doszło niedawno na terenie gminy Złocieniec. Polujący tam myśliwy Radosław Dominowski spotkał dzikiego Rysia. Jak wyglądało to rzadkie spotkanie. Przeczytać możesz i zobaczyć w relacji myśliwego i fotografa.
Dodatkowe informacje
-
.
Ptaki drapieżne w obiektywie złocienieckiego fotografa
Zapierające dech zdjęcia ptaków drapieżnych. To efekt pracy i wielu godzin czekania złocienieckiego fotografa Radosława Dominowskiego. Dzisiaj prezentujemy kilkanaście jego prac.
Dodatkowe informacje
-
.
Fotograf czekał 7 godziny aby spotkać się z tymi pięknymi ptakami
Bieliki to przepiękne ptaki. Majestatyczne i trudne do uchwycenia. Zamieszkują głównie obszary przylegające do zbiorników wodnych i w pobliżu rzek. Są gatunkiem ptaków osiadłych, ale częściowo wędrowny. Gniazdują na wierzchołkach dużych drzew. Nie jest łatwo uchwycić aparatem te zwierzęta. To jednak udało się Radosławowi Dominowskiemu.
Dodatkowe informacje
-
.
Fotografia surrealistycznego jeziora Lubie na okładce powieści libańskiej pisarki
Praca drawskiego fotografika Leszka Paradowskiego trafiła na okładkę kolejnej książki. Tym razem jest to powieść libańskiej pisarki Katia Al Tawil.
Dodatkowe informacje
-
.
Wyspa Ostrów w jesiennej odsłownie
Kila fantastycznych zdjęć podesłał nam Dawid Kuzdra z okolic Cieszyna i Wyspy Ostrów. Piękna jesienna sceneria pokazuje w jakim fantastycznym regionie mieszkamy.
Dodatkowe informacje
-
.
Nowe Laski to Kraina Żubra. Galeria
Żubry na dobre zadomowiły się w naszym regionie. Na niektórych obszarach naszego powiatu można je spotkać praktycznie tak łatwo jak zwierzęta hodowlane.
Dodatkowe informacje
-
.
Potwory z bagien. Dlaczego są takie ważne
Nie jest tam bezpiecznie nawet w dzień, w każdej chwili spod mulistej wody może wyskoczyć utopiec albo bloedzuiger. W dawnych czasach widywano również tam strzygi, które według wierzeń żywią się krwią swych ofiar. Miejsca takie są ciemne i przypadkowa osoba musi uważać na ogniki, które mają w zwyczaju wabić nieostrożnych wędrowców głębiej. Ci, którzy dadzą się zwabić giną wciągnięci przez błota.
Dodatkowe informacje
-
.
Dziesiątki żubrów na poligonie drawskim i spotkanie fotografa oko w oko
Żubry to wdzięczne i potężne zwierzęta. Nie każdy ma okazję spotkać je w ich naturalnym środowisku. Najczęściej jeśli widzimy je na żywo to są to zagrody. Na Pojezierzu Drawskim powoli stają się codziennością. Upodobały sobie także poligon drawski i dla każdego fotografa to nie lada gratka móc je fotografować w ich środowisku.
Poniżej opowieść Radosława Dominowskiego ze spotkania z tymi wspaniałymi zwierzętami.
Dzięki uprzejmości drawskich leśników, udało mi się zlokalizować stado bytujących w naszym regionie żubrów. Ich lokalizacja miała miejsce na obszarze znajdującym się w otulinie poligonu drawskiego. Postanowiłem, iż spróbuję wykonać kilka zdjęć pokazujących życie tych zwierząt w zimowej scenerii. Do żubrów dotarłem pieszo, zastając je leżące na jednym z leśnych zboczy nieopodal miejscowości Studnica.
Podejście ich na dość bliską odległość okazało się nienajlepszym pomysłem, przed czym zdecydowanie przestrzegam podczas spotkania z tymi olbrzymimi zwierzętami. Żubr, to okazały i majestatyczny zwierz.
Choć na zdjęciu piękny, słodki i uroczy, to ciągle dziki i nieprzewidywalny. Dziko żyjące są raczej płochliwe i unikają kontaktu z człowiekiem, niemniej jednak dorosłe byki, które gdy często spotykają ludzi, zatracają lęk przed nimi i niekiedy mogą być agresywne. Jak wszystkie dzikie zwierzęta, gdy czują się zagrożone mogą zaatakować w celu zapewnienia sobie bezpiecznej przestrzeni.
Dorosły żubr mierzy około 3,5 m długości, średnio 2 m wysokości, a jego waga to nawet 800 kg !!! Taki olbrzym potrafi biec z prędkością 40 km/h., bez problemu pokonując rozmaite przeszkody terenowe.
Przekonałem się o tym na własnej skórze, gdy nieświadomie przekroczyłem tą bezpieczną granicę odległości i stado tych potężnych zwierząt ruszyło w moją stronę z niewiadomymi mi zamiarami.
Uroda, gracja, i wspaniały ruch tych zwierząt wywoływał we mnie zachwyt i pełen respektu podziw. Dołączyła do tego niesamowita adrenalina, która aktywizowała mnie do szybkiej i niezwłocznej ucieczki z miejsca nieprzemyślanych i niebezpiecznych odległości jakie próbowałem przekroczyć. W trosce o nasze życie i zdrowie bariera bezpiecznego dystansu wynosząca około 50 m., pod żadnym pozorem nie powinna być przekraczana.
W pobliżu stada przebywałem kilka godzin , przyzwyczajając żubry do swojej obecności. Pogoda tego dnia nie rozpieszczała. Zza chmur co jakiś czas nieśmiało wychodziło słońce, a przelotne, intensywne opady śniegu zaburzały obraz rejestrowany przez aparat.
Mimo wszystko udało mi się wykonać kilkanaście ciekawych i nietypowych ujęć pokazujących piękno oraz niesamowite zachowanie zwierzęcia, które w Polsce stało się symbolem polskiej przyrody. Co wyszło z tego spotkania oceńcie sami.
Dodatkowe informacje
-
.
Trzy miesiące przygotowań do spotkania z bielikami. Efekt jest niewiarygodny. Opowieść i zdjęcia Radosława Dominowskiego o fotografowaniu tych ptaków na Pojezierzu Drawskim
Prawie 3 miesiące trwało zanim udało mi się sfotografować bieliki. Ponad 100 godzin przesiedziane w czatowni na Pojezierzu Drawskiem wreszcie przyniosło pierwsze dość niespodziewane efekty.
Bielik to magiczny ptak chyba dla każdego Polaka. Obserwacja tych ptak jest mega trudna z powodu dużej ich płochliwości. W lesie na widok człowieka bielik odlatuje bardzo daleko. Płoszy się nawet nocą gdy dostrzeże jakieś zmiany w swoim otoczeniu.
Niesamowicie ostry wzrok, który zwraca uwagę na każdy jedyny szczegół nie daje kompletnie żadnych szans na podejście tego ptaka na bliską odległość. Jedynym sposobem na obserwację bielików w naturze jest zwabienie ich pod wcześniej przygotowane czatownię, którą wykonałem 3 miesiące wcześniej.
Moje bieliki bardzo długo obserwowały teren wokół czatowni zanim zdecydowały się na zejście na odległość którą wyłapał by je mój obiektyw. Wielokrotnie siadały kilkadziesiąt metrów od niej przez dłuższy czas obserwując teren wokół, po czym odlatywały gdzieś tam w nieznane.
Kruki są dla nich czujnikami, które informują o tym czy miejsce jest bezpieczne, czy należy nadal obserwować teren.
Ogromne wrażenie robią ptaki z rozpostartymi skrzydłami które walczą miedzy sobą. Fotografia takich scen przy temperaturach dochodzących do – 10 stopni powodowała, iż raptownie robiło mi się gorąco.
Niesamowite uczucie.
Na zdjęciach potęgę tych majestatycznych ptaków można zauważyć mając w tym samym kadrze porównanie do innego skrzydlatego, gdzie udało mi się je sfotografować je z krukami czy naszą często widywaną sroką.
Gdy wylądowały pierwszy raz w zasięgu obiektywu pomyślałem że będę je tu miał codziennie. Nic bardziej mylnego.
Wyglądało to tak jakby chciały powiedzieć „Fotografuj, bo więcej tu nie przylecimy”. I tak też było . To był ten jedyny raz. Mam nadzieję że nie ostatni.
Dodatkowe informacje
-
.
Kto rano wstaje.. czyli piękna zima w Kaliszu Pomorskim. Foto
Poszczęściły się widoki Pawłowi Łuczko, który w zimowy poranek uwiecznił pejzaż Kalisza Pomorskiego. Wspaniałe widoki, światła i cienie tworzą niesamowity zimowy klimat.
"Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje" promienie Słońca. Kalisz Pomorski zimowo i słonecznie tym razem – napisał Paweł po sesji zdjęciowej dronem.
Dodatkowe informacje
-
.
Radosław Dominowski prezentuje ptaki drapieżne
Fotografowanie dziko żyjących ptaków drapieżnych jest jednym z najtrudniejszych wyzwań fotograficznych. Dotyczy to zarówno warunków, w jakich przychodzi pracować, jak i niezbędnych umiejętności, którymi winien wykazać się fotograf. Swoich sił z fotografowaniem drapieżników próbowałem już kilka lat temu, kiedy to zbudowana pierwsza prowizoryczna czatownia nie przyniosła kompletnie żadnych efektów. Popełniłem wtedy szereg błędów które bezlitośnie wykorzystywały bytujące tam ptaki.
Błąd w samej konstrukcji czatowni, nieodpowiednia pora roku, nieregularnie wykładana przynęta i lekceważące podejście do niesamowitych zmysłów tych majestatycznych ptaków spowodowały, iż tygodniowe siedzenie z aparatem w czatowni nie przyniosły kompletnie żadnych fotograficznych efektów. Ruch teleobiektywu wysuniętego poza obrys czatowni za każdym razem był dostrzeżony przez ptaki i definitywnie kończył fotografowanie w danym dniu. Brak warsztatu, systematyczności, a przede wszystkim cierpliwości bardzo szybko zniechęciły mnie do dalszych wielogodzinnych prób fotografowania. Trudno było przełknąć gorycz porażki gdy z zazdrością spoglądałem na przepiękne zdjęcia orłów czy jastrzębi wykonanych i prezentowanych w Internecie przez bardziej doświadczonych fotografów .
Stara mądrość ludowa powiada, że co cię nie zabije to cię wzmocni, i tak też było tym razem kiedy to ponownie powróciły myśli o fotografii skrzydlatych drapieżników. Przekonany, że nie ma lepszego sposobu na sfotografowanie myszołowa czy innych drapieżników, postanowiłem zbudować przemyślaną i bardziej profesjonalną czatownię. Zanim zabrałem się do roboty musiałem wybrać miejsce w terenie, gdzie mogłem liczyć na ptaki i mieć pewność, że moja budowla nie będzie nikomu przeszkadzać. Przy wyborze miejsca uwzględniłem położenie względem słońca oraz ukształtowanie terenu. W związku z tym iż rozważałem fotografowanie z niskiej perspektywy budowę rozpocząłem od wykopania odpowiednio głębokiego dołu w którym osadziłem drewnianą konstrukcję mojej czatowni. Następnie obiłem ją deskami, przykryłem kilkoma warstwami czarnej foli, siatką maskującą a na sam koniec zamaskowałem odpowiednią grubością traw i iglastych gałęzi. Po zakończeniu prac okazało się, że powstała całkiem solidna buda o wymiarach 120x100 cm i wysokości około 150 cm. W przedniej ścianie wykonałem niewielki otwór na teleobiektyw, który umieszczony kilkanaście centymetrów nad ziemią gwarantował odpowiedni punkt widzenia fotografowanych obiektów.
Wreszcie nadszedł długo wyczekiwany i niosący ogromne nadzieje dzień pierwszej zasiadki. Na pierwsze wyjście wybrałem się pełen nadziei na piękne fotografie. Pierwszą zasiadkę rozpocząłem wczesnym rankiem, jeszcze przed wschodem słońca, kiedy zaczynało świtać. Po rozlokowaniu się w budzie i rozstawieniu sprzętu rozpoczęło się oczekiwanie na amatorów leśnej stołówki. Zachmurzone niebo, deszcz i dość silny wiatr nie zapowiadały dobrych warunków fotografowania. Z pewnością w okolicy nie brakowało naturalnego pokarmu i nie należało się spodziewać wielkiego ruchu przy nęcisku. Nie po to jednak włożyłem sporu trudu w znalezienie odpowiedniego miejsca i budowę czatowni aby na początku pierwszej zasiadki rezygnować.
Zaczęło się rozwidniać i przez szczeliny obserwacyjne czatowni mogłem już dostrzec przedpole mojego działania. Było jednak puste i przez blisko 4 godziny oczekiwania nic się nie działo. Słyszałem od czasu do czasu krakanie kruków i skrzekliwe głosy sójek przelatujących w pobliżu czatowni oraz charakterystyczne zawołanie myszołowa który krążył gdzieś tam wysoko nad głową. W pewnej chwili rozległ się donośny krzyk jastrzębia i z naprzeciwka odpowiedź innego osobnika. Potem zapadła cisza. Trwała ona do pojawienia się myszołowa, który usiadł kilkadziesiąt metrów od czatowni bacznie obserwując otoczenie. Dostojnik po blisko godzinnej obserwacji przyszedł sobie pieszo w miejsce gdzie była wyłożona karma. Odczekałem trochę, aż myszołów rozsmakuje się w wyłożonym mięsie i rozpocząłem fotografowanie. W ten sposób powstały moje pierwsze fotografie myszołowa wykonane z odległości około 20 metrów. Czynności te powtarzałem wielokrotnie napotykając wiele innych ptaków, miedzy innymi Krogulca, który niespodziewanie odwiedził moją czatownię. Pierwsza zasiadka nie przyniosła rewelacyjnych ujęć, ale była cennym doświadczeniem i pozwoliła na wprowadzenie pewnych ulepszeń w pobliżu nęciska. Pozwoliła także mieć nadzieję, że kolejne sesje fotograficzne będą bardziej udane, a nie ukrywam iż moim docelowym obiektem fotografowania jest bielik, którego tam wielokrotnie widywałem.
Dodatkowe informacje
-
.
Monika wyjechała z Drawska, teraz fotografuje w Szczecinie, ale chętnie tu wraca. Zobacz jej zdjęcia
Monika Monkiewicz od lat nie mieszka już w Drawsku Pomorskim, zajmuje się fotografią i uwielbia wraca na Pojezierze Drawskie. W tym artykule prezentujemy prace Moniki, a fotografka opowiada o swoich przeżyciach.
Jako że ze mnie rodowita drawszczanka bliskie mi są moje rodzime pejzaże, zapach żywicy w sierpniowy wieczór, czerwień zachodzącego słońca, cudowne koncerty odbywające się w jeziornej filharmonii nocą. Niewątpliwie miejsce, w którym się urodziłam i wychowałam wpłynęło na to, że umiłowałam sobie właśnie fotografię plenerową
Tęsknota za Polską
Wierzę w to, że nic nie dzieje się bez powodu. Migracja z kraju w celach zarobkowych wywołała tęsknotę za tym co znam, co moje, co rodzime i bliskie sercu i tak rozpoczęłam poszukiwania śladów Polskości w szwajcarskim krajobrazie. Jeżdziliśmy z partnerem po całej Szwajcarii a to do Polskiego Muzeum w Rapperswil, do domu Kościuszki w Soloturze (Soloturn), w którym spędził ostatnie 2 lata swojego życia. Cała Szwajcaria naszpikowana jest śladami Kościuszki "tak jak dobra kasza skwarkami"- jak to mówił Gustlik w czterech pancernych.
Fotografia
Przy okazji tych wojaży pstrykałam sobie zdjęcia urokliwym szwajcarskim krajobrazom. Aż pewnego dnia, dostałam informację o zdobyciu II miejsca w szwajcarskim konkursie fotograficznym w kategorii krajobrazu. Było to pierwsze zdjęcie, które wysłałam na konkurs i od razu taki strzał. Wtedy to, w mojej głowie zakiełkowała myśl, że po powrocie do kraju chciałabym to robić zawodowo. I tak to się jakoś "pokulało".
Powrót do Polski i Szczecin
Po narodzinach syna naturalną koleją rzeczy było przekierowanie całej mojej uwagi na dziecko, widać to również mojej fotografii. W chwili gdy mój Misiek osiągnął wiek przedszkolny, mama mogła zakasać rękawy i zabrać się za fotografię na poważnie. 10 miesięcy temu założyłam więc profil na IG i FB (nigdy do tej pory nie miałam) i zaczęłam wysyłać swoje prace na portale fotograficzne. Zdobywają sobie wyróżnienia a ja choć na co dzień mieszkam w Szczecinie jak bumerang wracam do Drawska na sesje plenerowe. Tylko tym razem fotografuję ludzi: dzieci biegające po łące, zbierające czereśnie, zakochaną parę w domku na drzewie, rodzinę brykającą w lasku brzozowym lub piękną dziewczynę w dzikiej, pierwotnej stylizacji w świetle zachodzącego słońca.
W artykule prezentujemy prace Moniki, w większości te, które zostały nagrodzone i wyróżnione.
Dodatkowe informacje
-
.