Trzy miesiące przygotowań do spotkania z bielikami. Efekt jest niewiarygodny. Opowieść i zdjęcia Radosława Dominowskiego o fotografowaniu tych ptaków na Pojezierzu Drawskim
- Napisał Radosław Dominowski
Prawie 3 miesiące trwało zanim udało mi się sfotografować bieliki. Ponad 100 godzin przesiedziane w czatowni na Pojezierzu Drawskiem wreszcie przyniosło pierwsze dość niespodziewane efekty.
Bielik to magiczny ptak chyba dla każdego Polaka. Obserwacja tych ptak jest mega trudna z powodu dużej ich płochliwości. W lesie na widok człowieka bielik odlatuje bardzo daleko. Płoszy się nawet nocą gdy dostrzeże jakieś zmiany w swoim otoczeniu.
Niesamowicie ostry wzrok, który zwraca uwagę na każdy jedyny szczegół nie daje kompletnie żadnych szans na podejście tego ptaka na bliską odległość. Jedynym sposobem na obserwację bielików w naturze jest zwabienie ich pod wcześniej przygotowane czatownię, którą wykonałem 3 miesiące wcześniej.
Moje bieliki bardzo długo obserwowały teren wokół czatowni zanim zdecydowały się na zejście na odległość którą wyłapał by je mój obiektyw. Wielokrotnie siadały kilkadziesiąt metrów od niej przez dłuższy czas obserwując teren wokół, po czym odlatywały gdzieś tam w nieznane.
Kruki są dla nich czujnikami, które informują o tym czy miejsce jest bezpieczne, czy należy nadal obserwować teren.
Ogromne wrażenie robią ptaki z rozpostartymi skrzydłami które walczą miedzy sobą. Fotografia takich scen przy temperaturach dochodzących do – 10 stopni powodowała, iż raptownie robiło mi się gorąco.
Niesamowite uczucie.
Na zdjęciach potęgę tych majestatycznych ptaków można zauważyć mając w tym samym kadrze porównanie do innego skrzydlatego, gdzie udało mi się je sfotografować je z krukami czy naszą często widywaną sroką.
Gdy wylądowały pierwszy raz w zasięgu obiektywu pomyślałem że będę je tu miał codziennie. Nic bardziej mylnego.
Wyglądało to tak jakby chciały powiedzieć „Fotografuj, bo więcej tu nie przylecimy”. I tak też było . To był ten jedyny raz. Mam nadzieję że nie ostatni.
Dodatkowe informacje
-
.: