Wyświetlenie artykułów z etykietą: Religia

Pod koniec stycznia w kościele parafialnym w Kaliszu Pomorskim odbył się KONCERT KOLĘD I PASTORAŁEK pt. „Kolędować małemu”. Rozbrzmiewały nie tylko kolędy, ale także cudowne pastorałki. Piękne wykonanie każdego utworu niosło ogromną radość i spokój. Można było choć na chwilę oderwać się od trosk życia codziennego, zapomnieć o kłopotach i smutkach. 

Koncert z pewnością zadowolił licznie zgromadzonych wiernych w kościele, o czym może świadczyć fakt, że zarówno młodzi artyści, jak i starsi wykonawcy otrzymali gromkie oklaski. Ciepłe przyjęcie i brawa wynagrodziły ich trud przygotowań do koncertu. 

Księża tutejszej parafii dziękują wszystkim, którzy zaangażowali się w przygotowanie koncertu, a przede wszystkim wykonawcom, wśród których znaleźli się:

  • - dziecięca schola parafialna
  • - przedszkolaki z Pomierzyna
  • - Schola z Białego Zdroju
  • - grupa wokalna „Wesoła Gromada” z MGOK w Kaliszu Pomorskim
  • - grupa „Fokarium”
  • - Pan Bronisław Drozd
  • - Pani Malwina Frańczak
  • - Pani Agata Mazur-Misiura i Pani Zofia Samek
  • - na keyboardzie zagrał Dorian Dybner.

Pragnę również podziękować za owocną współpracę przedstawicielom równych instytucji naszej gminy, którzy wspomogli Parafię w stworzeniu koncertu tj. Miejsko-Gminnemu Ośrodkowi Kultury w Kaliszu Pomorskim – za zapewnienie nagłośnienia (oprawy muzycznej), kaliskiemu Liceum – za możliwość profesjonalnego nagrania koncertu, Szkole Podstawowej w Pomierzynie oraz Urzędowi Miejskiemu w Kaliszu Pomorskim. Dziękuję również sponsorom, którzy zapewnili „naszym artystom” i zgromadzonym wiernym słodki poczęstunek. I tu składam podziękowanie na ręce: 

  • - właścicielek kaliskiej piekarni – Pani Alicji Czapek i Haliny Bulwa
  • - Państwa Anny I Wacława Leśko
  • - Pani Zofii Zawrot
  • - Pani Doroty Lewandowskiej – sklep Lewiatan
  • - Pani Doroty i Krzysztofa Kurowskich
  • - Państwa Ewy i Janusza Niedźwiedź

Dziękuję również  ludziom dobrej woli, bo i takich wśród Was nie zabrakło. Serdeczne Bóg zapłać.

Dział: Kalisz Pomorski
piątek, 06 styczeń 2017 20:43

Orszak Trzech Króli w Złocieńcu – Galeria

Pierwszy Orszak Trzech Króli w Złocieńcu z pewnością możemy zaliczyć do udanych – Informuje Urząd Miejski w Złocieńcu.

Mimo mrozu konie, na których podróżowali królowie wytrzymały. Doskonała była także frekwencja, a kolędowanie w z Uniwersytetem III Wieku, Zespołem Cantabo i Scholą Gaudete rozgrzało uczestników.

 

Dział: Złocieniec

Orszak Trzech Króli. Po raz pierwszy ta uliczna parada będąca swojego rodzaju jasełkami w przestrzeni publicznej zorganizowana została (6 stycznia) w Drawsku Pomorskim. Szacujemy, że wzięło w niej udział od 300 do 400 osób.

To kolorowe wydarzenie zorganizowane zostało przez drawski ratusz z gimnazjum oraz Parafię pw. Świętego Pawła Apostoła przy wsparciu pozostałych szkół, policji i służb miejskich.

O godzinie 12:30 rozpoczęła się parada z Placu Konstytucji w kierunku Gimnazjum im. Adama Mickiewicza. Każdy, kto nie wziął ze sobą korony otrzymał ją podczas formowania orszaku. 

Na czele orszaku podążali Trzej Królowie, w rolę jednego z nich wcielił się ciemnoskóry żołnierz wojsk kanadyjskich. Śpiewając kolędy parada dotarła w pobliże biblioteki. Tam pojawiły się diabły, które namawiały ludzi do złego. Na ratunek przybyły anioły, które w walce pokonały złe moce.

Po tej krótkiej formie artystycznej Orszak Trzech Króli dotarł bezpiecznie do hali sportowej przy gimnazjum. Sala była miejscem wspaniałych nowoczesnych jasełek, podczas których nie zabrakło chóru gimnazjalnego i doskonałej gry aktorskiej. 

Burmistrz Zbigniew Ptak oraz Proboszcz Piotr Jesionowski zapowiedzieli, że to wydarzenie wejdzie na stałe do kalendarza drawskich imprez.

Dodatkowe informacje

  • Film

Jak co roku prezentujemy relację z komunijnych uroczystości kościelnych. Dziś na łamach DSI zamieściliśmy obszerną galerię z uroczystości I Komunii Świętej jaka miała miejsce 10 maja w kościele filialnym pw. Świętej Barbary w Gudowie (w Parafii p.w. Chrystusa Króla w Suliszewie). Uroczystą msze celebrował ks. proboszcz Dariusz Kwaśny.

Wkrótce zaprezentujemy również relację z I Komunii Świętej w Suliszewie dzięki uprzejmości Studio-Rutkowski.pl

Prześlij relację - zrobiłeś zdjęcia, chcesz pokazać ciekawą informację, wydarzenie, miejsce lub coś co może być interesujące dla mieszkańców gmin, miejscowości powiatu drawskiego. Zapraszamy. Pisz Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

środa, 12 listopad 2014 00:00

Jak obchodzili 11 listopada w Drawsku Pomorskim

Narodowe Święto Niepodległości jest najważniejszym polskim świętem narodowym. 11 listopada 1918 roku po 123 latach niewoli Polska odzyskała niepodległość

W Drawsku Pomorskim uroczystości rozpoczęły się w szkole podstawowej, gdzie dzieci, młodzież i dorośli śpiewali wspólnie pieśni patriotyczne. Kolejnym punktem obchodów była msza święta w intencji Ojczyzny, która została odprawiona w kościele pw. Z.P.N.J.Ch. Wzorem lat ubiegłych nie mogło zabraknąć również wystawy historycznej, której oficjalne otwarcie, połączone z prezentacją artystyczną – przygotowaną przez dzieci z drawskiej podstawówki – odbyło się w sali konferencyjnej Urzędu Miejskiej w Drawsku Pomorskim przy ul. Kolejowej 1. Uroczystego otwarcia wystawy dokonał Zbigniew Ptak - Burmistrz Drawska Pomorskiego, który w swoim wystąpieniu podkreślił, że święto 11 listopada to najważniejszy dzień dla każdego Polaka, dzień, w którym powinniśmy się cieszyć, ale również jest to czas zadumy, refleksji oraz wspomnienia tych, którzy oddali życie walcząc za Ojczyznę. Wystawę przygotowali Wiesław Piotrowski oraz Jerzy Czarnecki

Ostatnim punktem obchodów rocznicowych był wspaniały koncert Młodzieżowej Orkiestry Dętej w Drawsku Pomorskim pod dyrekcją Tomasza Stawickiego, który odbył się w drawskim centrum kultury.

Organizatorami tegorocznych obchodów rocznicowych był Urząd Miejski w Drawsku Pomorskim, Szkoła Podstawowa oraz Ośrodek Kultury.

niedziela, 09 listopad 2014 00:00

Uratowana świątynia

Kościół w Mielenku Drawski, a właściwie kościół filialny p.w. Matki Boskiej Królowej Polski, bo tak brzmi jego pełna nazwa, to najstarszy zabytek w tej miejscowości i jeden z najstarszych i najważniejszych w gminie Drawsko Pomorskie. Bez wątpienia zalicza się on także do najcenniejszych zabytków o konstrukcji szkieletowej Pomorza Zachodniego. Początki świątyni sięgają roku 1662, kiedy to powstała jej nawa. Lecz podobnie jak w innych miejscowościach naszej okolicy, kościół w Mielenku Drawskim miał także swojego poprzednika, a historia chrześcijaństwa rozpoczyna się tu w momencie lokacji wsi na początku XIV wieku. 

  • Domniemania o pierwotnej świątyni

Pierwszą wzmiankę o Mielenku Drawskim odnajdujemy w 1320 roku, kiedy wieś ta zostaje przekazana zakonowi augustianek z Pyrzyc. Już wtedy więc Parue Mellen jest we władaniu kościelnym. Niestety zniszczenia dokonane najazdem polsko-litewskim w 1326 roku uniemożliwiły dalszy rozwój miejscowości oraz sprawiły, iż augustianki z Pyrzyc opuściły te tereny. W dwa lata po najeździe wieś, a właściwie to co po nim pozostało, zostało przekazane Wedlom. Jeszcze w 1337 roku Mielenko jest miejscowością opustoszałą, ale adnotacja w księdze ziemskiej margrabiego Ludwika poświadcza istnienie we wsi ziemi parafialnej: na 64 łany ziemi, cztery należały do parafii. Również z tego dokumentu dowiadujemy się, że we wsi zarządzał niejaki Merten Mellen, prawdopodobnie lennik Wedlów, który płacił im 6 solidów.

Kolejna wzmianką o świątyni w Mielenku, choć bardzo niepewną, miał być dokument fundacyjny klasztoru franciszkańskiego w Drawsku. Według niego mnisi przy fundacji zobowiązani zostali do sprawowania raz w tygodniu mszy w kaplicy zamkowej w należącym do Wedlów Mielenku. Inny incydent religijny związany z tą wsią ukazują protokoły sądu inkwizycyjnego w Szczecinie, według których pod koniec XIV wieku działała tu sekta waldensów. Ścigani przez inkwizycję odeszli oni od Kościoła, wprowadzając niezgodne z ortodoksją innowacje doktrynalne i liturgiczne. Nie pozostawili oni jednak po sobie trwałego śladu na naszych terenach. 

W 1400 roku ziemia drawska, w tym Mielenko,  została sprzedana Zakonowi Krzyżackiemu, w którego władaniu pozostaje do 1454 roku. Mniej więcej w tym okresie Mielenko stało się własnością rodu von der Goltzów. Potomkowie założyciela Drawska Pomorskiego będą patronami tutejszego kościoła, z krótką przerwą, aż do 1813 roku. Wtedy to majątek przejmą von Brockhausenowie. 

Nie jest możliwe stwierdzenie, czy w XV wieku Mielenko było samodzielną parafią. Co ciekawe w Registrum Administrationis Episcopatus Caminensis (1489-1494), jak też w Statua Capituli et Episcopatus Caminensis brak jest jakiejkolwiek wzmianek o kościele czy duchownych z tej miejscowości. Nie jest to jednak wystarczający dowód, aby uważać, że nie było tu kościoła.

Wygłoszone w Wittemberdze w 1517 r. tezy Martina Lutra zmieniły świat. Z czasem coraz więcej władców przechodziło na luteranizm. Tak też uczynił w 1537 władca Nowej Marchii. W tym miejscu należy zauważyć, że nowa religia nie została z dnia na dzień przyjęta przez wszystkich jego poddanych. Był to wieloletni proces, który zakończył się prawdopodobnie dopiero na początku XVII wieku. Sam Concorienbuch, czyli zbiór wszystkich luterańskich pism wyznaniowych został wydany przez elektora Jana Jerzego dopiero w 1581 roku.

Z 1606 roku pochodzi pierwsza znana wzmianka o ewangelickim pastorze w Mielenku, którym był Zachariasz Hake, syn drawskiego inspektora Jana Hake. Zachariasz wkrótce został przeniesiony na stanowiska diakona w Drawsku, a następnie do Złocieńca, gdzie poślubił Dilianę von Borcke i zmarł w 1632 roku. Nie znamy nazwiska pastora, który  go zastapił w Mielenku. Dopiero dwa lata po wojnie trzydziestoletniej pojawia się tu Augustyn Sachse. W tym czasie parafia Bucierz straciła swoją samodzielną i została włączona do parafii Mielenko, do której należał już kościół filialny w Olesznie. W takim kształcie parafia Mielenko przetrwała do 1945 roku. Wojna trzydziestoletnia spowodowała duże spustoszenie wśród miejscowej ludności. Gospodarstwa były opuszczone, pola leżały odłogiem. Właściciele zasiedlili już wieś nowymi mieszkańcami, gdy nadeszła kolejna katastrofa. Była 20 niedziela po Święcie Trójcy Świętej. Południowa część powiatu drawskiego została najechana przed oddziały polskie pod dowództwem Stefana Czarnieckiego. Według zachowanych relacji całkowicie zniszczone zostały miejscowości: Studnica, Ziemsko, Oleszno, Nowy Łowicz, Konotop, Bucierz i Mielenko. Nie oszczędzono niczego - spłonęły szkoły, majątki rycerskie, folwarki, kościoły. W tym momencie zakończyła się historia pierwotnej, prawdopodobnie drewnianej świątyni w Mielenku. Nic więcej o niej nie wiemy.

Elewacja wschodnia z unikatową ciesiółką szczytową oraz drewniane drzwi do wieży.

  • Obecny kościół

Odbudowa świątyń zniszczonych podczas najazdu z 1657 roku zajęła długie lata. Najszybciej miało to miejsce w Olesznie, Bucierzy i właśnie Mielenku, bo już w 1662 i 1663 roku.

Zadanie budowy kościoła, a następnie jego wyposażenia i utrzymania spoczywało na patronie, którym był przeważnie właściciel wsi. Jak wspomniano wyżej Mielenko już od dawna należało  do rodu von der Goltzów. W tym okresie głową rodu był Hans Georg von der Goltz. Poza tym, iż posiadał bardzo wysokie jak na owe czasy wykształcenie (studiował na 4 uniwersytetach) oraz brał udział w wyprawach podczas wojny trzydziestoletniej, był bardzo religijny. Sam skomponował wiele psalmów i pieśni kościelnych. Nic więc dziwnego, że odbudowa świątyni w Mielenku była dla niego ważnym zadaniem. Co ciekawe, odbudowa kościoła prawdopodobnie była zwieńczeniem jego życia, gdyż zmarł 10 października 1662 roku w wieku 75 lat.  Wyposażeniem kościoła zajęła się już jego żona Anna Zofia von Goltz, z domu von Münchhausen oraz dwaj synowie Hans Ernst i Magnus Ernst.

Dzieło budowy nowej świątyni zlecono mistrzowi Danielowi, o czym dowiadujemy się zachowanej do dziś inskrypcji na wschodniej elewacji kościoła. Na tej samej belce widnieje jeszcze jedno nazwisko, które jednak jest dość niewyraźne, co przysparza problemy z jego odczytaniem. Moim zdaniem mamy tu do czynienia z drugim budowniczym kościoła, niejakim Andreasem. Poza tym znaleźć tu możemy dwukrotnie datę budowy kościoła - rok 1662.

Fragmenty belek na elewacji wschodniej z inskrypcjami budowniczych.

W 1662 roku zbudowana została nawa świątyni o wymiarach ok. 16m x 7 m. Podobnie jak większość kościołów zorientowano ją na osi wschód-zachód, z ołtarzem usytuowanym po wschodniej stronie. Nawę w drewnianej konstrukcji szkieletowej wzniesiono na ceglanym cokole. Tak zwane fachy, czyli wypełnienia pomiędzy drewnianymi belkami (ryglami-poziomymi i słupami – pionowymi) zostały wypełnione cegłą, która jak wskazały badania konserwatorskie, była pierwotnie otynkowana. Najbardziej pierwotną, tj. nieodbiegającą wyglądem od roku 1662, formę architektoniczną prezentuje dziś elewacja wschodnia z dwoma symetrycznie umieszczonymi oknami w górnej części elewacji i wyjątkowo bogatą ciesiółką szczytu. Krzywolinijne belki, zwane zastrzałami,  nawiązują do popularnego w budownictwie ryglowym motywu krzyża św. Andrzeja. Tego typu dekoracje są bardzo rzadkie w architekturze sakralnej Pomorza Zachodniego, a występują w Hesji i Frankonii. Na tej elewacji uwiecznili swoje imiona wspomniani budowniczowie Daniel i Andreas. Zachowała się również pierwotna forma stropu kościoła, który zbudowany jest z belek podpartych zastrzałami. Obecnie jest on ukryty pod podwieszony sufitem z płyt paździerzowych. 

Wkrótce po wybudowaniu nawy przystąpiono do wyposażenia kościoła. Zapewne jako pierwszy ufundowano murowany stół ołtarzowy, do którego w XVII wieku nadbudowano ambonę i wkomponowano elementy wcześniejszej, pierwotnej nastawy.

W 1663 roku podarowano srebrny pozłacany kielich o wysokości 16 cm wraz ze srebrną pateną. Na nodusie kielicha znajdowała się trupia czaszka. Na rancie jego stopy widać było oznaczenie złotnika (DL) oraz znak miejski (orzeł). Ani kielich, ani patena nie zachowały się do dnia dzisiejszego.

W rok później podarowano świątyni dwa mosiężne lichtarze. Na pionowej ścianie ich podstawy widniały napisy uwieczniające ich fundatorkę Annę Zofię wdowę von der Goltz oraz wykonawcę ludwisarza Lorentza Kökeritz. (Anna Sophia – V – Münhausen Wittbe – V- D•Golttz – V-E-D-Leüchder in Mellen Anno 1664, na drugim lichtarzu: Lorentz•Kökeritz –V-D-L-Gott-Z… Mellen Anno 1664). Oba lichtarze znajdowały się w świątyni jeszcze w latach 70-tych, niestety później zaginęły w niewyjaśnionych okolicznościach.

Pozostałości pierwotnego ołtarza oraz lichtarze ufundowane w 1664 roku. Zdjęcie z lat 70-tych XX wieku. Obecnie oba obiekty nie istnieją.

Również w 1664 świątynia otrzymał dwa dzwony, o których historii dowiadujemy się z zachowanych źródeł oraz inskrypcji na jednym z nich, zachowanym do dnia dzisiejszego. Większy z dzwonów, przetopiony w 1874 a następnie oddany na potrzeby wojskowe w 1917 roku nosił napis:

„Diese zu Mellen anno 1657 durch polnischen Einfall in Brand verderbte Glocke ist nach Absterben des Herrn Hans Georg v.d. Goltz auf Geheiss Frauen Anna Sophie v.d. Goltz, und deren Söhne Hans Ernst und Magnus Ernst v.d. Goltz, Pastore Augustus Sachsis an 1664 mens. Octobr. wieder gegossen worden von M. Lorentz-Kökeritz von Alten-Stettin, wozu Frau Lara Borgtorfin X R. Thaler verehret“. 

Z powyższej inskrypcji wynika więc, że stary dzwon został bezpowrotnie uszkodzony w pożarze wznieconym przez polski najazd w 1657 roku. Po śmierci patrona kościoła Hansa Georga von der Goltz, z inicjatywy wdowy Anny Zofii, synów Hansa Ernsta i Magnusa Ernsta oraz pastora Augustyna Sachsa ludwisarz szczeciński Lorenz Kökeritz odlał z surowca starego dzwonu nowy, na który to cel Lara Borgtorfin podarowała 10 talarów. Miało to miejsce w październiku 1664 roku.

W 1664 roku podarowano świątyni również drugi dzwon, którego historia jest bardzo podobna do pierwszego i który zachował się do dziś. Inskrypcja na dzwonie głosi:

„Die zu Welschenburg 1657 durch polnischen Einfal im Brand verderbte Glocke ist nach Ableben  H. G. E. v.d. Goltz auf Geheiss der Frauen A. S. v.d Goltz, S.A. von Münchhausen Wittwe und dero H. Söhne H. Hans Erns  und H .M. Ernst v.d. Goltz, Pastor Sachsio 1664 zum  erstenmahl und beim Leben des H. Hauptmanns Gottliebe  G.A. Baron v.d. Goltz, Pastor J. H. Eisentrauto  zum andern Mahl umgegossen worden von Phil. Heinr. Paul Schwenn in Alten Stettin  1786 den 22. April”

Tak więc drugi z dzwonów znajdował się pierwotnie w kościele filialnym w Olesznie i został trwale uszkodzony podczas pożaru w czasie najazdu polskiego w 1657 roku. Podobnie jak w pierwszym przypadku, po śmierci pana Hansa Georga von der Goltza  z inicjatywy wdowy po nim oraz jego synów jak też pastora Augusta Sachsa,  w 1664 przetopiono stary dzwon po raz pierwszy. 122 lata później, 22 kwietnia 1786 roku, w Szczecinie ludwisarz Philip Heinrich Paul Schenn przetopił dzwon po raz drugi, co miało miejsce za życia kapitana Gottlieba Georga Adolfa Barona von der Goltz i pastora Johanna Heinricha Eisentrauto. 

Swoją drogą dzwon zachowany do dzisiaj w wieży kościoła w Mielenku jest, moim zdaniem, najpiękniejszym na naszym terenie i zasługuje na oddzielny artykuł.

Zachowany dzwon w wieży kościoła. fot. Z. Kocur

Nieco później, bo w 1668 ufundowano dla kościoła srebrną puszkę na komunikanty oraz mosiężną misę chrzcielną z konwencjonalnym przedstawieniem sceny grzechu pierworodnego. 

W momencie fundacji dzwonów świątynia nie posiadała jeszcze dzisiejszej wieży - ta powstała dużo później. Z protokółów wizytacyjnych z 1700 roku dowiadujemy się, że oba dzwony odlane w 1664 znajdowały się w wolnostojącej drewnianej dzwonnicy przykościelnej. Sama wieża, dostawiona do elewacji zachodniej, powstała prawdopodobnie dopiero w 2 połowie XVIII wieku, być może w momencie przetopienia dzwonu w 1786 roku. Datowanie wieży znacznie utrudniają liczne przekształcenia budowlane, które przeszła na przestrzeni lat. W nieznanym czasie usunięto rygle oraz oszalowano górną kondygnację w elewacji południowej i zachodniej. Dolna część kondygnacji wieży miała pierwotnie trzy, a górna cztery poziomy rygli. Bardzo interesującym elementem jest podwójna konstrukcja wieży, dzięki której nawiasem mówiąc, wieża wciąż stoi. Również jej zwieńczenie przeszło w ciągu lat wiele przekształceń. Wprawdzie wieża zakończona była hełmem z latarnią, jednak pokryciem nie była blacha cynkowa jak dziś, lecz gont drewniany. 

Kościół ulegał także wielu przekształceniom, których charakter był raczej destrukcyjny. Poza wspomnianym usunięciem rygli w wieży, dość drastycznym zabiegiem dla oryginalnej konstrukcji i wartości zabytkowych obiektu było usunięcie oryginalnej podwaliny nawy i zastąpienie jej murowanym, wysokim cokołem, co miało miejsce już w XX wieku. W tym samym czasie wymurowano komin i wstawiono piec do ogrzewania nawy kościoła. Na wartości zabytkowej straciły również okna, które miały inne rozmiary, co najwyraźniej widać na ścianie wschodniej. Poza tym okna zdobione były kolorowymi gomółkami oraz kwadratowymi szybkami, które były obecne jeszcze przed 1945 rokiem.

W marcu 1945 roku Mielenko zostało zdobyte przez wojska radzieckie. Większość niemieckich mieszkańców została zmuszona do opuszczenia Mielenka, a ich miejsce zajmowali polscy osadnicy. Ponad rok później, 3 maja 1946 r. kościół został poświęcony i oddany na użytek katolikom. Do 1980 roku był kościołem filialnym parafii p.w. Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa w Drawsku Pomorskiem. W 1981 roku, po erygowaniu w Drawsku parafii p.w. Św. Pawła Apostoła, został włączony w jej skład.

Zestaw zdjęć ukazujący destrukcję elementów kościoła w Mielenku. Fot. Z. Kocur, D. Puchalski

Powojenne remonty nie przysłużyły się wartościom historycznym świątyni. Szczególnego spustoszenia dokonano w latach 70-tych we jej wnętrzu, czyli już po wpisaniu tego obiektu do rejestru zabytków. Przeniesiono wówczas ołtarz ze ściany wschodniej na zachodnią, gdzie wbudowano trójboczną ściankę i urządzono prezbiterium. We wschodniej części z kolei wydzielono niewielką zakrystię, zmniejszając powierzchnię kościoła. Również wtedy zasłonięto oryginalny strop płytami paździerzowymi oraz odeskowano belki zastrzałów i ściągi. 

  • Epilog

Dziś kościół w Mielenku Drawskim jest w bardzo złym, a nawet katastrofalnym stanie technicznym. Na szczęście dzięki połączonym siłom proboszcza ks. Piotra Jesionowskiego oraz Burmistrza Drawska Pomorskiego Zbigniewa Ptaka udało się ruszyć z miejsca. W chwili obecnej na wykończeniu jest już dokumentacja projektowa opracowywana przez firmę PU-H Agro-Hatech Zbigniew Kocur z Koszalina. Zakłada ona gruntowny remont kościoła z przewróceniem wartości historycznych. Pierwotny wygląd odzyskają elewacje wieży oraz nawy. Pokrycie wieży dostanie zamienione na gont. Rewaloryzacji poddane zostanie również wnętrze: ołtarz wróci na wschodnią ścianę, zmniejszona zostanie zakrystia oraz odsłonięty sufit.

Fragment projektu remontu kościoła autorstwa Z. Kocura – wygląd elewacji południowej. Widać m.in. przywrócenie rygli w wieży oraz pokrycie jej gontem.

Pierwszym etapem prac remontowych będzie remont wieży, który rozpocznie się już w przyszłym roku. Parafia oraz gmina wspólnie starają się o środki na sfinansowanie zamierzeń budowlanych. Już złożono wniosek o dofinansowanie do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, w przygotowaniu są wnioski do Samorządu Województwa Zachodniopomorskiego, Powiatu Drawskiego oraz Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. 

 

Bibliografia:

  • 1. Brennecke, P.: Beitrag zur Geschichte Dramburgs in kirchlicher Hinsicht bis zum Anfange des 18. Jahrhunderts, w: Baltische Studien, Herausgegeben von der Gesellschaft fur Pommersche Geschichte und Alterthumskunde, 34. Jahrgang, Heft 4, Stettin 1884, s. 257-276
  • 2. Dufft, E.: Aus der kirchlichen Vergangenheit des Dramburger Kreises, w: Unser Pommerland, Jg 13, 1928. 
  • 3. Gollmert, L.: Das Neumärkische Landbuch Markgraf Ludwigs des Älteren vom Jahre 1337. Nach einer neu aufgefundenen Handschrift des vierzehnten Jahrhunderts, 1862.
  • 4. Goltz von der, F.: Nachrichten über die Familie der Grafen Und Freiherren von der Goltz, 1885.
  • 5. Kohte, J.: Die Bau- und Kunstdenkmäler des Regierungsbezirks Köslin. Band III: Die Kreise Schivelbein, Dramburg, Neustettin, Bublitz und Rummelsburg, 1934.
  • 6. Kühn, K.: Chronik der Städte Dramburg, Falkenburg und Callies, sowie die benachbarten Dörfern des Dramburger Kreises, 1864.
  • 7. Müller, E.: Die Evangelischen Geistlichen in Pommern von der Reformation bis zur Gegenwart, 1913. 
  • 8. Niessen, P.v.: Geschichte der Stadt Dramburg - Festschrift zur Jubelfeier ihres sechshundertjährigen Bestehens, 1897.
  • 9. Palcz, E.: Program prac konserwatorskich konserwacji elewacji kościoła pw.Matki Boskiej Królowej Polski, 2014
  • 10. Wedel von, H.: Geschichte des schlossgesessenen Geschlechtes der Grafen und Herren von Wedel 1212-1402 nebst einem Register über die urkundlich nachweisbare Begüterung, 1894.

 

Dział: Odkrywcy
sobota, 01 listopad 2014 20:40

Drawskie cmentarze

Pierwsze dni listopada są w polskiej tradycji czasem wspomnienia tych, którzy odeszli z tego świata oraz zadumy nad przemijalnością życia. Ludzie przychodzą na cmentarze, aby zapalić znicze, pomodlić się za swoich bliskich zmarłych. Jest to również święto obchodzone przez część innych wyznań, m.in. protestantów. Zwyczaj ten jest także praktykowany przez osoby bezwyznaniowe i niewierzące, mający być wyrazem pamięci oraz oddania czci i szacunku zmarłym. W Drawsku Pomorskiem największy ruch panuje w tych dniach w okolicach cmentarza komunalnego. Okazuje się jednak, że na przestrzeni wieków w naszym mieście istniało jeszcze wiele innych miejsc, w których dokonywano pochówków. Tak naprawdę nie jesteśmy w stanie stwierdzić ile cmentarzy/miejsc pochówku istniało w Drawsku. Z pewnością było ich co najmniej osiem.

  • Kościół Mariacki (dziś: Zmartwychwstania Pańskiego)

Od początków swojego istnienia, świątynia była najbardziej pożądanym przez drawszczan miejscem pochówku. Początkowo przywiej ten zarezerwowany był jedynie dla duchownych, jednak z czasem spotkać można tu było groby wybitnych osób świeckich, takich jak burmistrzowie, patronowie kościoła, wybitni przedstawicieli cechów. Co ciekawe, nie przykładano wówczas większej wagi do wygody nieboszczyka. Liczyło się głównie to, co było nad ziemią, a co niekoniecznie musiało znajdować się w bezpośrednim sąsiedztwie zwłok. Zazwyczaj grób był zwykłą dziurą w ziemi, czasami o ścianach wzmocnionych kamieniem lub cegłą połączonymi zaprawą, do której składano zwłoki (z trumną lub bez) i przykrywano płytą.

Pochówek pod posadzką. Fragment obrazu Wnętrze starego kościoła w Delfach Hendricka Cornelisza van der Vliet z 1610 roku

Lokalizacja pochówku nie była sprawą przypadku, gdyż da się wyróżnić określone strefy, w których można było chować daną grupę społeczną. Słowem-kluczem do zrozumienia topografii kościelnych pochówków była "świętość" miejsca. Na podstawie zachowanych informacji oraz analogii z innymi kościołami wiadomo, iż najświętszym ze świętych miejsc była okolica ołtarza. Wiadomo, że właśnie tam znajdowała się płyta nagrobna superintendenta Jana Wachtmanna zmarłego w 1654 roku, co może wskazywać, że miejsce to było przeznaczone dla duchownych. Innymi ważnymi miejscami były okolica chrzcielnicy oraz nawa główna. Prawdopodobnie w nawie głównej chowani byli burmistrzowie, gdyż z zachowanych dokumentów wiadomo, iż co najmniej kilku z nich spoczęło właśnie w tej części kościoła. Często zdarzało się także, iż możni fundowali ołtarze w drawskiej świątyni, pod którymi byli później chowani. Prawdopodobnie jedną z ostatnich osób pogrzebaną w kościele był zmarły w 1725 roku burmistrz Fryderyk Wilhelm Steoban. Ciało Steobana spoczywało w kościele do 28 maja 1854 roku, kiedy to zostało przeniesione na nowy cmentarz, co było spowodoane dużym remontem drawskiej świątyni, w wyniku którego usunięto wszelkie pochówki z jego obrębu, aby osiągnąć lepszą stabilizację fundamentów. 

Drawski kościół na krótko przed remontem w 1854 roku. We wnętrzach wciąż znajdowały się pochówki.

Przy drawskim kościele istniała także kaplica grobowa rodziny von dem Borne, która znajdowała się po południowej stronie prezbiterium i korpusu nawowego. W 1595 roku panna Vollbrecht von dem Borne podarowała kościołowi 100 talarów w obligacjach w zamian za prawo wolnego pochówku po śmierci. Duchowni obawiali się jednak, że będzie im ciężko spieniężyć obligacje i zażądali 50 guldenów za wyprawienie pogrzebu oraz bicie dzwonów. W odpowiedzi na to żądanie, członkowie rodziny von dem Borne ze Studnicy, Dołgiego, Ziemska i Bornego solidarnie oświadczyli, że ich krewniaczka zostanie pochowana w kaplicy rodowej, a w przypadku, gdyby nie udałoby się uzyskać obiecanych 100 guldenów, zapłacą za każdego krewniaka pochowanego w kaplicy 10 guldenów pastorowi za modlitwę, 1 talara kapelanowi,12 groszy każdemu ministrantowi i 25 ¼ groszy dzieciom z chóru. Układ ten obowiązywał zapewne przez kolejne stulecie. W 1691 roku rozpoczął się nowy konflikt, gdyż władze miejskie nakazały przeprowadzenie ekspertyzy mającej wykazać, czy liczne pochówki w kaplicy von dem Borne nie zagrażają fundamentom kościoła. Komtur ze Świdwina powołał specjalną komisję, a po otrzymaniu sporządzonego przez nią raportu doradzał duchownym dążenie do ugody, gdyż kaplica od wieków była miejsce ostatniego spoczynku rodu von dem Borne. Ustalono, iż rodzinie przysługuje prawo dalszych pochówków w swojej kaplicy, jednak za każdym razem musieli oni płacić kościołowi 50 guldenów za bicie dzwonów przy pogrzebie. Ponieważ duchowni zażądali dodatkowo 40 guldenów zaliczki na utrzymanie kaplicy, krewniacy stwierdzili, iż muszą się naradzić z innymi krewniakami, czy opłaca im się utrzymywanie kaplicy, która już wtedy była w opłakanym stanie. Cały spór rozstrzygnął pożar z 1696 roku, w wyniku którego kaplica została zniszczona.

Krypta w kościele w miejscowości Białową, gm. Barwice. Podobnie mogły wyglądać krypty drawskiej świątyni, jednak na pochówek w nich mogli sobie pozwolić jedynie duchowni oraz najzamożniejsi. Zdjęcie: Z. Kocur

  • Cmentarz przykościelny

Równolegle do pochówków w kościele grzebano zmarłych na placu wokół kościoła. Ostatnie miejsce spoczynku znajdowały tu osoby, których nie stać było na miejsce w kościele, ale podobnie jak w świątyni również i w tym przypadku znaczenie miało położenie grobu. Najważniejszymi miejscami były okolice przy prezbiterium– gdyż było to jakby przedłużenie kościoła. Ponieważ kopiąc nowe groby napotykano wciąż na stare, zbierano stare szczątki i składano je w ossuarium. Chociaż nie wiadomo, gdzie dokładnie się znajdowało, to należy przypuszczać, iż zlokalizowano je na miejscu późniejszego odwachu. Ossuarium zostało ostatecznie rozebrane w 1762 roku.  

Przypuszczalna lokalizacja ossuarium na planie miasta z 1723 r. oraz rycinie rynku z 1853 r.

Wokół cmentarza przykościelnego rozciągał się mur, który praktycznie ciągle był uszkodzony. Znajdujemy o tym notatkę w protokołach wizytacyjnych kościoła z 1700 roku. W 1763 roku sytuacja była już do tego stopnia poważna, że władze państwowe stanowczo nakazały, aby zadbać o to, aby „świnie nie ryły już w grobach”. Co ciekawe po wprowadzeniu reformacji na cmentarzu nie można było chować katolików. Taki los spotkał zmarłego w 1711 roku Lamberta von Essen, który spoczął pod lipą nieopodal cmentarza. Z czasem jednak i w tu zaczęło brakować miejsca. W 1781 roku cmentarz zamknięto.

  • Cmentarz klasztorny

Drawski klasztor franciszkański powstał ok. 1350-1375 roku. Nie wiadomo kto był jego fundatorem: mogli być to Wedlowie, Goltzowie lub sami mieszczanie. Według późniejszej tradycji klasztor założył Konrad von der Goltz nadając mu 40 mórg na polach miejskich lub też przedstawiciel rodu von Wedel, nakazują mnichom sprawowanie mszy w kaplicy w Mielenku. Klasztor zlokalizowano w południowo-wschodniej części Drawska, na miejscu dzisiejszej szkoły podstawowej. Posiadał on własny kościół bądź kaplice oraz cmentarz, który był zlokalizowany w okolicach dzisiejszej sali sportowej. W 1728 podczas prac ziemnych w tym rejonie odnaleziono wiele szkieletów należących do mnichów. Cmentarz ten przeznaczony był wyłącznie dla mnichów i służących. W momencie wprowadzenie reformacji w 1537 franciszkanie opuścili Drawsko, tym samym zaprzestano pochówków w tym miejscu. 

  • Cmentarz św. Jerzego

Innym miejscem pochówku w Drawsku był cmentarz przy kaplicy św. Jerzego. Święty Jerzy jest patronem pielgrzymów, rycerzy i szpitalików. Kaplice pod Jego wezwaniem znajdowały się w wielu miastach i zawsze poza murami miejskimi. Już w średniowieczu kaplica była powiązana z przytułkiem dla biednych i chorych. Drawska kaplica św. Jerzego leżała trzysta metrów od bramy wysokiej na miejscu dzisiejszego urzędu miejskiego i podobnie jak inne donacje była uposażona we własność ziemską, z której czerpała dochody. W okresie reformacji została prawdopodobnie połączona z inna średniowieczną dotacją  - św. Ducha, o której nie posiadamy żadnych informacji, poza tym, że istniała. Kaplica oraz przytułek spłonęły w okresie wojny trzydziestoletniej. Wkrótce po niej odbudowano sam przytułek, który mógł początkowo pomieścić 4-6 potrzebujących. Za przyjęcie do niego należało zapłacić 6 talarów. Po śmierci majątek zmarłego przechodził na własność przytułku w zamian za bezpłatne wyprawienie pogrzebu. 

Pochówki na tutejszym cmentarzu dla biednych i chorych odbywały się do 1730-1740 roku. Planowano powiększyć cmentarz w kierunku dzisiejszego Parku Chopina, jednak pomysł ten spotkał się ze zdecydowanym sprzeciwem społeczeństwa. 

  • Szubienica

W dzisiejszym Parku Chopina znajduje się miejsce, w których chowano straceńców z miejskiej szubienicy. Po wykonaniu kary śmierci, najczęściej poprzez powieszenie, ciało skazańca pozostawało jak najdłużej na szubienicy jako odstraszający przykład. Następnie kat zakopywał je bez czci w okolicach stracenia. W XVII w. taki właśnie los spotkał złodzieja Hansa Sauera. Podobnie postępowano z samobójcami. Po tym jak pozostawiono ich ciała najdłużej jak to tylko możliwe na miejscu śmierci, kat przeciągał zwłoki na linie przez miasto w kierunku szubienicy. Takie praktyki miały miejsce jeszcze w 1727 roku. Także w przypadku znalezienia zwłok, zanim pochowano zwłoki w poświęconej ziemi, upewniano się, czy nie jest to przypadek samobójstwa.

Lokalizacja drawskiej szubienicy na mapie Schmettaua z 1780 roku (zbiory J. Leszczełowskiego) oraz jej prawdopodobny wyglad.

  • Stary cmentarz

Po rozebraniu umocnień Drawska i plantacji wałów obronnych, w 1781 założono nowy cmentarz, który znajdował przed bramą wysoką przy dzisiejszej ul. Cmentarnej. Przeniesienie cmentarza spod kościoła spowodowano było nie tylko brakiem miejsca, ale także względami sanitarnymi. Przodownikami lokowania cmentarzy poza miastem byli Francuzi, którzy w czasach Napoleona siłą wprowadzali to rozwiązanie na okupowanych terenach. Na tym właśnie cmentarzu spoczął jeden z wybitniejszych i najdłużej sprawujący swój urząd w historii burmistrz Rudolf Thimme. W 1831 roku cmentarz rozszerzono w kierunku północno-zachodnim, w okolice dzisiejszego parkingu pod Inter Marche. Pierwszą osobą pochowana na nowej części cmentarza był starosta Hollatz.

Zdjęcie wykonane ok. roku 1920. Na pierwszym planie wyraźnie widać krzyże oraz nagrobki starego cmentarza.

  • Nowy cmentarz

Bliskość starego cmentarza do zabudowań stawała się coraz bardziej niebezpieczna dla otoczenia. Złe warunki sanitarne, słabo funkcjonująca służba asenizacyjna, bezustannie dające o sobie znać skażenia ujęć wodnych, niejednokrotnie wynikające z bliskiego sąsiedztwa cmentarzy, stawały się wraz z upływem lat coraz bardziej alarmujące. Nic więc dziwnego, że władze państwowe okazywały coraz to większe zaniepokojenie istniejącym stanem rzeczy. Pod koniec 1850 roku miasto wykupiło duży areał przed bramą białogardzką, aby założyć tu cmentarz. Jego uroczyste poświęcenie miało miejsce 2 marca 1851 roku przy okazji pogrzebu małżonki kołodzieja Steina. W uroczystościach uczestniczyli duchowni, przedstawiciele magistratu i rady miejskiej, bractwo strzeleckie, delegacja sądu powiatowego oraz krewni i znajomi zmarłej. Od tego momentu cmentarz ten pełnił rolę miejskiej nekropolii dla wszystkich drawszczan, z wyjątkiem Żydów. Po pierwszej wojnie światowej, na miejscu, gdzie obecnie znajduje się lapidarium, mieszkańcy wznieśli pomnik upamiętniający poległych na frontach wielkiej wojny pochodzących z Drawska. 

Pomnik ku czci drawszczan poległych na frontach I wojny światowej.

Po drugiej wojnie światowej nekropolia stała się miejscem ostatniego spoczynku polskich osadników. Już w 1945 w okolicach dzisiejszej mogiły jeńców francuskich pogrzebano pierwszych Polaków. Niestety przez kilkadziesiąt lat przedwojenne nagrobki niemieckie były niszczone i rabowane, podobnie jak miało to miejsce w większości miejscowości na ziemiach przyłączonych do Polski. Dopiero niedawno z inicjatywy władz miejskich zebrano pozostałe nagrobki niemieckie i ułożono z nich lapidarium. 

Cmentarz wojenny w Drawsku Pomorskim. 2014 r.

Po 1945 roku na cmentarzu komunalnym założono cmentarz wojenny, na którym spoczęło ostatecznie 3449 żołnierzy I Armii Wojska Polskiego poległych w walkach podczas operacji pomorskiej w lutym i marcu 1945 roku. Ekshumacje i przenoszenie ciał poległych do Drawska trwało kilka lat. Jeszcze w 1953 roku pochowano tu ciała 41 żołnierzy poległych pod miejscowością Podgaje. 

Drawski cmentarz wojenny przed 1967 rokiem

W 1967 roku z okazji 25-tej rocznicy powstania Ludowego Wojska Polskiego odsłonięto pomnik ku czci poległych żołnierzy. W tym samym czasie dokonano przebudowy cmentarz, który otrzymał dzisiejszą formę. Autorami projektu pomnika i cmentarza byli Melchior Zapolnik i Romuald Grodzki, którzy współpracowali z Józefem Filarskim, Zygfrydem Korpalskim i Zygmuntem Wujkiem. Pomnik symbolizuje dwie lufy karabinowe z zatkniętymi bagnetami, a w jego tle usytuowanych jest 200 krzyży ozdobionych tarczą grunwaldzką wraz z tablicami nagrobnymi.  W marcu 1970 roku w cokół pomnika wmurowano urnę z prochami żołnierzy walczących pod Lenino.

Uroczystość odsłonięcia pomnika na cmentarzu wojennym w 1968 r.

Na cmentarzu komunalnym znajduje się także mogiła jeńców francuskich, o której nie posiadamy zbyt wiele informacji. Prawdopodobnie byli to jeńcy z okresu II wojny światowej pracujący w okolicznych gospodarstwach lub przy budowie autostrady Berlin-Królewiec.

  • Kirkut żydowski

Około 1740 powstał w Drawsku cmentarz żydowski przy ul. Łąkowej.  Informacja ta oparta jest jednak jedynie na podstawie informacji, że wśród czterech Żydów, jacy osiedlili się w mieście w latach 1735-1740, jeden był grabarzem. Cmentarz on porośnięty gęsto starymi drzewami i otoczony kamiennym murkiem. W 1905 r. grobowce na cmentarzu zostały zbezczeszczone, a niektóre całkowicie zniszczone. Ostatni pochówek odbył się w 1935 r. - pochowano wówczas ostatniego przewodniczącego gminy Georga Manasse, który cieszył się ogromnym szacunkiem w mieście. Do tego czasu pogrzebano tam prawdopodobnie ok. 200 osób. Mniej więcej na początku lat 40-tych z kirkutu zabrano nagrobki i użyto ich do wyłożenia fragmentu chodnika przy ul. Łąkowej. Nagrobki położono w taki sposób, że widoczne były ich pokryte inskrypcjami powierzchnie. Wielu drawszczan solidaryzując się z Żydami omijało ten chodnik, używając raczej środka, bądź też drugiej strony ulicy. 

Macewy na drawskim kirkucie w latach 80-tych XX w.

Dopiero na początku lat 90-tych teren cmentarza uznano za pomnik i objęto ochroną. Postawiono tam symbolicznie trzy macewy z piaskowca pochodzące z 1870 i 1882 roku.  Obecnie na terenie dawnego kirkutu znajduje się tablica informacyjna z napisem o następującej treści: „Do 1939 roku na tym terenie znajdował się cmentarz żydowski“ 

Oczywiście na terenie Drawska znajdują się tez inne miejsca, w których spoczywali lub spoczywają ludzie. Wiadomo o żołnierzach pochowanych zaraz po wojnie przy kościele, przy dzisiejszym pomniku tzw. „czołgów”, a odleglejszych czasów pochodzi wzmianka o zbiorowej mogile w okolicach dzisiejszej ul. Ratuszowej, w której miały być pochowane ofiary epidemii z połowy XIV wieku. Zapewne takich miejsc jest więcej, jednak nie sposób ich opisać w krótkim artykule.

  • 1. Brennecke, P.: Beitrag zur Geschichte Dramburgs in kirchlicher Hinsicht bis zum Anfange des 18. Jahrhunderts, w: Baltische Studien, Herausgegeben von der Gesellschaft fur Pommersche Geschichte und Alterthumskunde, 34. Jahrgang, Heft 4, Stettin 1884, s. 257-276.
  • 2. Dufft, E.: Aus der kirchlichen Vergangenheit des Dramburger Kreises, w: Unser Pommerland, Jg 13, 1928. 
  • 3. Kühn, K.: Chronik der Städte Dramburg, Falkenburg und Callies, sowie die benachbarten Dörfern des Dramburger Kreises, 1864.
  • 4. Müller, E.: Die Evangelischen Geistlichen in Pommern von der Reformation bis zur Gegenwart, 1913. 
  • 5. Niessen, P.v.: Geschichte der Stadt Dramburg - Festschrift zur Jubelfeier ihres sechshundertjährigen Bestehens, 1897.
  • 6. Polak, B (red.): Drawsko Pomorskie 1297-1997. Studia z dziejów miasta. 1997.

 

Dział: Odkrywcy
niedziela, 26 październik 2014 00:00

Utracona świątynia

Konotop jest niewielką wsią położoną na południe od Drawska Pomorskiego. Miejscowość ta znana jest dziś przede wszystkim ze swojego położenia na poligonie drawskim. Bywał tu prawie każdy, kto służył w wojsku. Jednak Konotop to także prawie 700 lat historii, historii bardzo bogatej, a jednocześnie niełatwej do opowiedzenia na łamach stosunkowo krótkiego artykułu. Dlatego też w tym miejscu chciałbym ją przybliżyć jedynie w jednym, ale bardzo ważnym aspekcie, a mianowicie stosunków kościelnych.

Pierwsza pisemna wzmianka o Konotopie pochodzi z 1320 roku, dokładnie z 3 lutego, i od razu jest to ślad, który wiążę osadę z kościołem. W owym dniu Warcisław, książę pomorski, jako opiekun małoletniego margrabiego Henryka nadał klasztorowi augustianek w Pyrzycach patronat nad kościołem w Drawsku i kilka miejscowości, w tym właśnie Konotop (Koningtop). Dotacja ta miała na celu pomóc w zbawieniu duszy Warcisława i jego wszystkich poprzedników oraz margrabiego brandenburskiego Waldemara, który był szwagrem księcia pomorskiego. Z jakichś przyczyn nie doszło wtedy jednak do założenia na naszych terenach klasztoru.

Katastrofą dla nowo powstałych wsi był polsko-litewski najazd na ziemie Nowej Marchii wiosną 1326 roku. Wyprawa wojenna pod przywództwem Władysława Łokietka była skierowana przeciw Brandenburczykom i miała na celu zajęcie terenów Nowej Marchii przez Polskę i Księstwo Pomorskie. Ziemię na wschód od Drawy miałyby zostać przyłączone do Polski, na zachód od niej, do Pomorza. Wyprawa ta nie przyniosła większych zdobyczy terytorialnych, ale spustoszyła całkowicie tereny dzisiejszego powiatu drawskiego. Grabiono, gwałcono, zabijano, plądrowano, a osady obrócono w zgliszcza. Nie oszczędzano również budowli sakralnych. Skutki najazdu były odczuwalne jeszcze przez wiele lat, o czym dowiadujemy się z księgi ziemskiej margrabiego Ludwika Starszego z 1337 roku. Księga stworzona dla celów podatkowych ukazuje nam, że jeszcze 11 lat po najeździe większość miejscowości była wciąż opuszczona. Konotop jest wymieniony w tym dokumencie dwukrotnie: jako Kunigsdorp - wieś opustoszała z 64 łanami ziemi w ziemi choszczeńskiej oraz jako Chunigstorp – wieś należąca do ziemi złocienieckiej. W wykazie tym nie ma także mowy o łanach należących do parafii, w związku z czym należy przypuszczać, iż nie zdążono jeszcze odbudować kościoła po zniszczeniach spowodowanych najazdem z 1326 roku, bądź też w ogóle go nie wybudowano po lokacji wsi, co jest mniej prawdopodobne, gdyż praktycznie we wszystkich wsiach ocalałych po najeździe znajdowały się łany parafialne. Prawdopodobnie już w tym czasie właścicielami wsi są Wedlowie, jednak wzmiankę o tym odnajdujemy dopiero 26 sierpnia 1354 roku, kiedy to margrabia Ludwik przekazuje krewniakom zmarłego Hassona „Czerwonego” Wedla jego dobra, wśród których jest Köntopp. 

W 1400 roku ziemia drawska zostaje sprzedana Zakonowi Krzyżackiemu, w którego władaniu pozostaje do 1454 roku. Granica sprzedanego terenu obejmuje również Konotop. 

Wiara odgrywała bardzo ważną role w życiu mieszkańców, zwłaszcza w średniowieczu. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, iż wyznaczała tryb ich życia. Nie inaczej musiało być w Konotopie, jednak brak jest jakichkolwiek źródeł z tego okresu, które mówiłyby nam o sprawach kościelnych we wsi. Wprawdzie dostępne są dokumenty źródłowe ukazujące nam kolejnych właścicieli i zawierające informacje o najazdach obcych wojsk, ale nie ma w nich nic o stosunkach kościelnych. Jedyna wzmianka o świątyni w Konotopie jest dość niepewna i pochodzi z 1406 roku. Wtedy to dotychczasowy właściciel Konotopu, Henning von Wedel, sprzedaje wójtowi zakonnemu Badewinowi Stahlowi za 600 marek ¾ wsi i majątku Koningtop wraz z lennem kościelnym, sądem i wszystkimi prawami z możliwością wykupu w ciągu 6 lat. Wśród świadków tego dokumentu jest pleban z Konotopu, którego imienia się nie nazwano. Zdumiewać może fakt, że brak jest wzmianki o Konotopie zarówno w Registrum Administrationis Episcopatus Caminensis (1489-1494), jak też w Statua Capituli et Episcopatus Caminensis, w których ujęto już większość parafii z naszego terenu. Fakt ten jest tym bardziej zagadkowy, że z innego, choć mniej pewnego źródła pochodzącego z 1926 roku, wiadomo, że jedna z belek konotopskiej świątyni miała mieć wyrytą datę 1483. Mniej więcej w tym okresie pojawia się we wsi rodzina von der Goltzów, potomków lokatora Drawska Pomorskiego, Arnolda von der Goltza, która to będzie sprawowała patronat nad kościołem aż do końca XVIII wieku. 

Przełomowym momentem dla życia duchowego konotopskiej społeczności był rok 1537, w którym to większość miast nowomarchijskich, za przykładem swojego władcy, margrabiego Jana z Kostrzyna, przyjęło nową wiarę. Zmiana wiary pociągnęła za sobą również zmiany w strukturze kościoła. W roku 1581 r. pod rządami elektora Jana Jerzego wydany został Concordienbuch zawierający zbiór  wszystkich luterańskich pism wyznaniowych. Z podpisów złożonych pod nim wynika, że na terenie drawskiego synodu istniało wówczas sześć parafii. Niestety nie wiadomo, czy istniała już samodzielna parafia Konotop z filiami w Karwicach i Nowym Łowiczu, czy też Konotop był jedynie kościołem filialnym. Za istnieniem samodzielnej parafii może przemawiać fakt, iż na dawnym dzwonie w Nowym Łowiczu, ufundowanym przez Birkholtza w 1611 roku, widniało nazwisko pierwszego znanego duchownego ewangelickiego w Konotopie Eliasa Döge (1581-1626). Tenże był  synem diakona drawskiego Matthiasa Döge i sprawował swój urząd do 1611 r., a następnie został przeniesiony do Drawska. Co ciekawe, urodzony w 1605 r. w Konotopie syn Eliasa, Matthias, był jednym z najwybitniejszych ówczesnych architektów umocnień obronnych. To na podstawie jego planów zbudowano późniejsze umocnienia Berlina.  

Przypuszczalny zasięg terytorialny parafii w Konotopie w XVII w. 

Po Eliasie Döge urząd pastora przejął Daniel Mittelstaedt. W tym okresie wieś doświadczyła cierpień spowodowanych wojną trzydziestoletnią, w której pośrednio lub bezpośrednio, wzięły udział niemal wszystkie państwa europejskie. Konotop dotknęły wielokrotne plądrowania i przemarsze wojsk cesarskich i szwedzkich, które skutkowały jego całkowitym spustoszeniem. W tym samym czasie następuje zmiana właściciela Konotopu, a jednocześnie patrona kościoła: w 1642 roku Joachim von der Goltz sprzedaje swój udział w Konotopie Casparowi von Birkholtz z Żółtego, ale już sześć lat później Georg von der Goltz odkupuje wieś z powrotem. Jednocześnie od co najmniej pól wieku we wsi znajdowały się posiadłości rodu von Borcke ze Złocieńca.  

Ledwie zasiedlono gospodarstwa opuszczone podczas wojny trzydziestoletniej nowymi osadnikami, a na wieś spadło kolejne nieszczęście. Była niedziela 30 września 1657 roku, dzień w którym pastor Johannes Pankow odprawiał cotygodniowe uroczyste nabożeństwo. Południową część powiatu drawskiego najechał ze swoimi wojskami Stefan Czarniecki. Wedle zachowanych relacji ofiarą najazdu padło 17 wsi wraz ze swoimi kościołami. Wśród splądrowanych i spalonych wsi znajdował się także Konotop. Co ciekawe, obie wojny przyczyniły się do wzrostu majątku parafii. Opuszczone gospodarstwa były przejmowane zarówno przez rodziny szlacheckie jak i kościół.

Szczególnie cenne dla niniejszych rozważań informacje pochodzą z 1700 roku, kiedy przeprowadzono wizytacje kościołów synodu drawskiego. Jakimś cudem protokoły wizytacyjne zachowały się do dnia dzisiejszego w Archiwum Państwowym w Szczecinie. Zawierają się w małej niepozornej książeczce i kryją niezwykle wartościowe informacje.  

Protokół wizytacyjny kościołów synodu drawskiego z 1700 roku. Strona tytułowa metryki parafii Konotop. 

Według protokołu spisanego 31 marca 1700 roku świątynia w Konotopie była kościołem parafialnym i miała dwa kościoły filialne: w Karwicach oraz Nowym Łowiczu. Patronem kościoła był wówczas Magnus Ernst von der Goltz, elektorski rotmistrz i syn Frantza Ernsta von der Goltza. Urząd pastora sprawował Elias Boye pochodzący z Kalisza Pomorskiego. Sam kościół był budowlą szachulcową pokrytą dachówkami. Wieża natomiast była drewniana, a w niej znajdowały się dwa dzwony. Wokół kościoła rozpościerał się cmentarz otoczony drewnianym płotem.

Zaznaczono także, że ołtarz, ambona i ławy kolatorskie były w zadowalającym stanie. Protokół wymienia także wyposażenie kościoła, wśród którego były: srebrny pozłacany kielich wraz z pateną, lichtarze, ornaty, szaty liturgiczne oraz ewangelie. Majątek kościoła składał się przede wszystkim z pól położonych w kierunku Oleszna, na tzw. Polu Olesznieńskim. W dalszej części protokołu wymienione są wszystkie dochody parafii. Protokół opisuje także stan zachowania plebanii oraz dochody pastora i kościelnego. 

W 1717 roku zakończona zostaje budowa nowego kościoła, który przetrwa 234 lata. Opis tego budynku znajduje się w inwentarzu zabytków Juliusa Kohtego z 1934 roku. Była to prostokątna budowla ryglowa. W jej wnętrzu znajdowała się ambona ołtarzowa z roku 1717 z piękną snycerką roślinną. W kościele był również pozłacany kielich, pochodzący z wcześniejszej świątyni, bo ufundowano go w 1633 r. Na ołtarzu stały dwa krucyfiksy – jeden barokowy wykonany z kości słoniowej, drugi drewniany, wyjęty z krypty. Pod kościołem znajdowały się oczywiście krypty, w których chowani byli patroni kościoła. Z wypisów z księgi kościelnej w Konotopie cytowanych w rodzinnej historii rodu von der Goltz wynika, że w krypcie zostali pochowani głównie przedstawiciele tej rodziny.

W 1748 r. do kościoła dobudowano od strony zachodniej nową wieżę o podstawie kwadratowej. Posiadała ona hełm oraz ośmiokątną latarnię. Początkowe pokrycie gontem zastąpiono z czasem blachą cynkową. W wieży znajdował się późnogotycki dzwon bez napisów. 

 W 1751 r. we wsi wybuchł pożar, który strawił sześć gospodarstw chłopskich oraz plebanię. Wkrótce potem wieś musi ponosić ciężary wojny siedmioletniej. Przemarsze obcych wojsk, kwaterunki, rekwizycje żywności były wtedy na porządku dziennym. Z zapisów źródłowych wynika, iż rodzina von der Goltz naprawiła wszelkie szkody w majątku kościelnym uczynione przez pożar i wojnę. 

Znaczącym wydarzeniem dla życia kościelnego była zmiana patrona kościoła, która nastąpiła pod koniec XVIII wieku. Gottlieb Georg Adolph von der Goltz umiera w 1789 roku bezpotomnie, a spadkobierczynią jego majątku zostaje żona Charlotte Louise von Loss.  Dwa lat później wychodzi ona za mąż za Georga von Unruha. Ten zmarł w 1808 r. i został pochowany w grobie rodzinnym na cmentarzu w Konotopie. Majątek po nim przejęła ponownie jego żona, a w 1810 r. jego zięć Otto Heinrich von Brockhausen, mąż Charlotty Wilhelminy Juliany von Unruh. Rodzina von Brockhausen była właścicielem majątku oraz patronem kościoła do 1945 roku. 

 Fragment kartki pocztowej z 1904 roku

Początek XIX wieku to kolejny ciężki okres dla liczącego 188 mieszkańców Konotopu. Napoleon po pokonaniu Prus traktował okupowany kraj jako dojną krowę. Ówczesny właściciel majątku von Unruh uciekł do Drawska. Wojska francuskie nie znały litości. Ciągłe przemarsze wojsk oraz coraz to nowe, niemożliwe do spełnienia żądania wypłaty kontrybucji zrujnowały gospodarkę. Mieszkańcy musieli oddawać wszystko, co zasiali i wyhodowali, nie pozostawiając nic sobie. 

Przełom nastąpił po klęsce Napoleona w wojnie z Rosją w 1812 roku. Wtedy to w Niemczech rozpoczęły się tzw. wojny wyzwoleńcze mające na celu wyzwolenie się spod francuskiego jarzma. Jednym z głównych organizatorów oddziałów obrony krajowej w powiecie drawskim był patron konotopskiego kościoła Heinrich von Brockhausen z Żołędowa, który oddał cały swój majątek na potrzeby rekrutacji ochotników oraz ich uzbrojenia. 

Ciekawą adnotację mówiącą o parafii i pastorze w Konotopie na początku XX w.  odnajdziemy we wspomnieniach superintendenta Kalmusa. Parafia Konotop była bardzo cenna dla kasy synodalnej ze względu na dużą wartość miejscowych majątków ziemskich, natomiast konotopski pastor, Gadow, przez swój sposób bycia i  niski poziom wiedzy teologicznej był bez większego znaczenia dla życia wewnętrznego wspólnoty ewangelickiej. Wiele spraw zniweczył on swoim niewyparzonym jęzorem. Poniekąd dbał o swoją gminę, jednak dotyczyło to kwestii gospodarczych, natomiast kompletnie zaniedbywał sprawy duchowe. Często widywano go w majątkach ziemskich, gdzie był prawdziwą duszą towarzystwa.

 Kościół w Konotopie na początku XX w.

W 1914 roku wybuchła I wojna światowa. Początkowo nie była zbytnio odczuwalna dla mieszkańców, gdyż w 1915 roku przeprowadzono nawet remont wnętrza kościoła. Dwa lata wcześniej pokrycie gontowe wieży zastąpiono blachą cynkową. Tragedia rozpoczęła się później. W wyniku działań wojennych na froncie zginęło aż 27 mieszkańców Konotopu. Po wojnie wystawiono pomnik upamiętniający poległych, który stoi do dnia dzisiejszego przy kościele.

Na początku 1945 roku front zbliżał się do Konotopu. Już 10 lutego armia radziecka zdobyła Kalisz Pomorski. Nie wiadomo jak daleko posunęła się na północ, ale już dwa dni później Konotop został ewakuowany. W tym dniu miała miejsce ostatnie nabożeństwo w ewangelickim kościele, które odprawił ranny pastor Drews. Już 12 lutego część mieszkańców podjęła ucieczkę na północ w kierunku Świdwina, jednak zostali oni zmuszeni do powrotu do Konotopu.  Front zatrzymał się na dwa tygodnie w okolicach Kalisza Pomorskiego. 

W nocy 2/3 marca 1945 roku niemieccy żołnierza przygotowywali się do obrony w Konotopie. Prawdopodobnie były to resztki 402 Dywizji Piechoty. Ich stanowiska znajdowały się za szkołą i po północnej stronie drogi Drawsko-Kalisz. Obrona nic nie dała – o 7 rano czerwonoarmiści dotarli do wsi i zdobyli ją bez większego oporu. Prawdopodobnie to oni lub pierwsi polscy osadnicy obrabowali kościół z cennych przyrządów liturgicznych. Większość niemieckich mieszkańców została zmuszona do opuszczenia Konotopu 27 czerwca, ostatnia grupa opuściła wieś dopiero w marcu 1946 roku. 

Z czasem do wsi przybywało coraz więcej Polaków. W czasie działań wojennych świątynia nie ucierpiała. Początkowo kościół był nieużytkowany, gdyż brakowało księdza do odprawiania mszy. Oficjalna konsekracja świątyni jako rzymsko-katolickiego kościoła p.w. św. Piotra i Pawła, nastąpiła dopiero 29 czerwca 1946 r. Przebieg uroczystości nie jest znany, jednak mogła ona wyglądać jak w innych kościołach regionu: podczas uroczystej procesji, w której brali udział również przedstawiciele komunistycznych władz, cała społeczność wsi udawała się do świątyni przy dźwięku dzwonów, gdzie sprawowano liturgię.

 Fragment kartki pocztowej z początku XX w.

Otwarcie świątyni było możliwe głównie dzięki dobrym stosunkom pomiędzy Państwem a Kościołem. Wprawdzie cały niemiecki majątek został po wojnie wywłaszczony, jednak polskie instytucje prawa mogły przejmować go bez przeszkód po swoich niemieckich odpowiednikach. Ta dziwna wydawałoby się koegzystencja komunistycznego państwa polskiego i kościoła wynikała z roli duchowieństwa, jakie odgrywało ono na nowo przyłączonych ziemiach. Kościół był instytucją, która jednoczyła nowo przybyłych osiedleńców. Ludzie pochodzili z różnych części Polski, często z różnych kręgów kulturowych, wobec czego często dochodziło między nimi do konfliktów.

Krótko po wojnie okolice Konotopu zostały przekształcone w poligon wojskowy. Pod koniec lat 40-tych prawie cała wieś została wysiedlona, pozostały jedynie dwie rodziny oraz wojskowi. W 1949 r. domy położone przy drodze prowadzącej do jez. Brzeźno zostały zajęte przez żołnierzy. Ta część wsi stała się terenem zamkniętym. W latach 1950-51 do Konotopu zaczęli napływać nowi osadnicy, głównie pracownicy leśni. 

W międzyczasie stosunki na linii Państwo-Kościół uległy znacznemu pogorszeniu. Do tej pory władza potrzebowała Kościoła, aby zachować spokój na tzw. Ziemiach Odzyskanych. W porównaniu z pierwszymi latami powojennymi sytuacja zmieniła się więc radykalnie.  komunistyczne władze zdecydowanie wycofały się z posługiwania się symbolem Kościoła w celu udowadniania polskości tych ziem czy też zachęcania do osiedlania się na nich. Żaden z istniejących w Polsce związków wyznaniowych nie mógł być właścicielem miejsc przeznaczonych do wykonywania kultu religijnego, czyli kościołów. Władza doskonale wiedziała, że kościół będzie protestował, dlatego też powołano Urząd do Spraw Wyznań, który w 1950 roku uznał wszelkie instytucje kościelne za nieposiadające osobowości prawnej, w związku z czym nie obowiązywało je prawo z 1946 roku pozwalające na przejmowanie majątków po niemieckich związkach wyznaniowych.

 Świątynia w Konotopie krótko przed 1945 r.

Sytuacja kościoła w Konotopie była jeszcze gorsza, gdyż znajdował się on na terenie poligonu wojskowego. Świadkowie tamtych lat przypominali, że obecność świątyni we wsi bardzo przeszkadzała oficjelom wojskowym i państwowym często przebywającym w Konotopie. Dodatkowo trwała rozbudowa obiektów na terenie poligonu, w związku z czym potrzebowano materiałów budowlanych. Te dwa argumenty miały być wystarczające do wydania rozkazu zburzenia świątyni. 

Nie znana jest dokładna data zniszczenia kościoła. W kronice drawskiej parafii znajduje się jedna notatka „7 kwietnia 1951 roku parafia otrzymuje wiadomość, że znajdujące się na terenie poligonu kościoły w Konotopie i Karwicach została zamknięte, lub nawet częściowo lub całkowicie zniszczone”. Nie znane są bliższe okoliczności zniszczenia kościoła. Świadkowie twierdzą dość zgodnie, iż dokonali tego żołnierze radzieccy, którzy przypięli dwie liny do wieży z jednej strony i do czołgu z drugiej. W momencie, gdy czołg ruszył, kościół miał się zawalić. 

Po zniszczeniu kościoła na pokościelnym placu pozostał pomnik ofiar I wojny światowej lub sam cokół po nim. Po kilku latach światło dzienne ujrzała tajemnica tego miejsca: na miejscu dawnego kościoła utworzyła się wyrwa w ziemi. Okazało się, że w środku znajdowała się krypta, której istnienie potwierdzają wszystkie osoby, z którymi rozmawiałem. Wszyscy też opisują ją jako małe pomieszczenie, w którym znajdowało się 4-5 trumien. Byli to zapewne potomkowie rodziny von der Goltz, pochowani tu w XVIII wieku, o których wspomniałem powyżej. Z czasem krypta została zasypana ze względu na niebezpieczeństwo jakie stwarzała.

Potrzeby religijne miejscowej ludności były duże. Msze odbywały się w najbliższych kościołach w Mielenku Drawskim i Drawsku Pomorskiem. Już w latach 90-tych raz w miesiącu ksiądz przyjeżdżał do Konotopu, aby odprawić msze w świetlicy wiejskiej. Było to jednak za mało. W 1998 roku parafia pw. Św. Pawła Apostoła przejęła pokościelny dziedziniec, na którym znajdował się plac zabaw. W tym samym roku mieszkańcy postawili na nim krzyż. 1 kwietnia roku następnego parafia otrzymała pozwolenie na budowę. 

 Kaplica p.w. św. Huberta wybudowana w 2000 r., stan na 2004 r.

Budowę nowej kaplicy rozpoczęto od rozebrania starej stodoły, której cegły posłużyły jako budulec. Od maja 1999 do czerwca 2000 roku mieszkańcy własnymi siłami zbudowali kaplicę. Nie byłoby to możliwe bez wsparcia wieli osób i instytucji. Uroczystego poświęcenia kaplicy p.w. św. Huberta dokonał biskup koszalińsko-kołobrzeski Marian Gołębiewski. 

 

 Poświęcenie kaplicy p.w. św. Huberta w Konotopie, 03.06.2000 r.

Bibliografia

Źródła:

  • 1. Codex diplomaticus Brandenburgensis: Sammlung der Urkunden, Chroniken und sonstigen Quellschriften, Berlin 1859 Teil 1 Bd. 18, A. Riedel.
  • 2. Pommersches Urkundenbuch. Bd. 5. Abt. 2, 1317-1320.
  • 3. Registrum Admnistratoris Episcopatus Caminensis oraz Statuta Capituli et Episcopatus Caminensis, w: Klempin, R.: Diplomatische Beiträge zur Geshcichte Pommerns aus der Zeit Bogislafs X, 1859.
  • 4. Repertorium der im Kgln. Staatsarchive zu Königsberg i. Pr. befindlichen Urkunden zur Geschichte der Neumark. Im Auftrage des Vereins für Geschichte der Neumark bearbeitet von Dr. E. Joachim und im Verein mit dem Verfasser herausgegeben von Dr. P. van Niessen. 1895.
  • 5. Zbiór szczątków zespołów akt kościelnych, sygn. 15, Archiwum Państwowe w Szczecinie.
  • 6. Wspomnienia Erki Held, rękopis w posiadaniu autora.

Opracowania:

  • 1. Bastowska, K.: Z dziejów zabytkowych świątyń dawnego województwa koszalińskiego w latach 1945-1989. W: Historia i kultura ziemi sławieńskiej, T. II, 2003, s. 210-213.
  • 2. Brennecke, P.: Beitrag zur Geschichte Dramburgs in kirchlicher Hinsicht bis zum Anfange des 18. Jahrhunderts, w: Baltische Studien, Herausgegeben von der Gesellschaft fur Pommersche Geschichte und Alterthumskunde, 34. Jahrgang, Heft 4, Stettin 1884, s. 257-276.
  • 3. Brockhausen von, Marion: Die Geschichte der Familien v. Brockhusen, v. Brockhausen, v. Bruchhausen, 1996.
  • 4. Dufft, E.: Aus der kirchlichen Vergangenheit des Dramburger Kreises, w: Unser Pommerland, Jg 13, 1928. 
  • 5. Gollmert, L.: Das Neumärkische Landbuch Markgraf Ludwigs des Älteren vom Jahre 1337. Nach einer neu aufgefundenen Handschrift des vierzehnten Jahrhunderts, 1862.
  • 6. Goltz von der, F.: Nachrichten über die Familie der Grafen Und Freiherren von der Goltz, 1885.
  • 7. Kalmus, P: Ze wspomnień Generalnego Superintendenta Paula Kalmusa okres drawski od 16 marca 1906 do 30 kwietnia 1915. 
  • 8. Kohte, J.: Die Bau- und Kunstdenkmäler des Regierungsbezirks Köslin. Band III: Die Kreise Schivelbein, Dramburg, Neustettin, Bublitz und Rummelsburg, 1934.
  • 9. Kühn, K.: Chronik der Städte Dramburg, Falkenburg und Callies, sowie die benachbarten Dörfern des Dramburger Kreises, 1864.
  • 10. Müller, E.: Die Evangelischen Geistlichen in Pommern von der Reformation bis zur Gegenwart, 1913. 
  • 11. Niessen, P.v.: Geschichte der Stadt Dramburg - Festschrift zur Jubelfeier ihres sechshundertjährigen Bestehens, 1897.
  • 12. Puchalski, D.: Zmienne losy niemieckiego dziedzictwa kulturowego na Pomorzu Zachodnim na przykładzie Konotopu, maszynopis, 2004.
  • 13. Wedel von, H.: Geschichte des schlossgesessenen Geschlechtes der Grafen und Herren von Wedel 1212-1402 nebst einem Register über die urkundlich nachweisbare Begüterung, 1894.
Dział: Odkrywcy

Dnia 27 września odbyła się podniosła uroczystość poświęcenia kościoła filialnego pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Żółtem po jego remoncie. Na uroczystości licznie zgromadzili się miejscowi parafianie oraz zaproszeni goście. Oprawę mszy zapewnił chór Canto Libero z Drawska Pomorskiego. 

Na początku uroczystości ks. proboszcz Marek Humeniuk przedstawił w skrócie historię Żółtego oraz świątyni, a także przywitał zaproszonych gości i mieszkańców Żółtego. Po ceremonii poświęcenia zrewaloryzowanego kościoła, której dokonał biskup pomocniczy Diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej Krzysztof Zadarko, rozpoczęła się uroczysta msza. W swoim kazaniu biskup Zadarko przypomniał, że od wieków ludzie budując swoje domy, koło siebie budowali także wśród nich Dom Boży. Dlatego też msza święta odprawiana jest nie tylko za tych, którzy przyczynili się do ostatniego remontu kościoła, ale także za wszystkich, którzy na przestrzeni setek lat mieli swój wkład w stan zachowania świątyni w Żółtem, łącznie z jego fundatorami.

Proboszcz ks. Marek Humeniuk przemawiając do zgromadzonych serdecznie podziękował za wsparcie finansowe oraz merytoryczne udzielone przy realizacji projektu remontu i rewaloryzacji w szczególności: Annie Mieczkowskiej – członkowi Zarządu Województwa Zachodniopomorskiego, Zbigniewowi Ptakowi – Burmistrzowi Drawska Pomorskiego, Stanisławowi Cybuli – Staroście Drawskiemu, dr inż. Maciejowi Płotkowiakowi – wykonawcy projektu oraz kierownikowi budowy, Danielowi Puchalskiemu – pracownikowi Urzędu Miejskiego w Drawsku Pomorskim. Podziękowania otrzymali również wykonawcy robót budowlanych Wojciech i Michał Chojnaccy oraz wykonawcy okien i witraży Robert Rodecki i Zdzisław Krzysztofik.

Szczególne słowa wdzięczności skierował do mieszkańców wsi za ich ofiarność, zaangażowanie i wiele godzin społecznej pracy przy tej trudnej inwestycji. Bez aktywnego włączenia się parafian w wykonanie tego trudnego i pilnego remontu, jego wykonanie  w tak krótkim czasie nie byłoby możliwe.

W niespełna cztery lata kościół filialny pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Żółtem, wybudowany w 1710 roku, został całkowicie wyremontowany i zrewaloryzowany. Ratowanie kościoła w Żółtem jest doskonałym przykładem inicjatywy oddolnej, w której główną rolę odgrywają mieszkańcy tej miejscowości. To oni zdecydowali się na podjęcie kroków zmierzających do remontu kościoła. Dzięki wsparciu swoich lokalnych liderów przeprowadzano comiesięczne składki. W  2010 roku wniosek o wykonanie dokumentacji technicznej (napisany samodzielnie przez mieszkańców) uzyskał aprobatę Marszałka Województwa Zachodniopomorskiego. Dzięki środkom z Urzędu Marszałkowskiego oraz własnym, zbieranym przez mieszkańców, udało się wykonać projekt, który zapoczątkował remont i rewaloryzację kościoła. Ponadto udało się także pozyskać dalsze dotacje na realizację projektu: w 2011 r. dotacja z budżetu Województwa Zachodniopomorskiego na remont dachu wieży kościoła; w 2012 r. uzyskano wsparcie na remont dachu i stropu z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich 2007-2013 oraz dotację ze środków gminy Drawsko Pomorskie;  w 2013 r. Program Operacyjny RYBY 2007-2013 oraz gmina Drawsko Pomorskie wsparli remont wieży kościoła, a Zachodniopomorski Wojewódzki Konserwator Zabytków dofinansował odnowienie „kuli świata”. W 2014 r. dzięki dotacji powiatu drawskiego oraz Programu Operacyjnego RYBY 2007-2013 wykonano elewację zewnętrzną. W tym samym roku zrealizowany został także ostatni etap rewaloryzacji świątyni polegający na wykonaniu tynków wewnętrznych, wymianie okien z renowacją witraży oraz odbudowie empory. Projekt został wsparty finansowo przez gminę Drawsko Pomorskie oraz Program Rozwoju Obszarów Wiejskich 2007-2013.

Całkowity koszt przeprowadzonych prac remontowych i rewaloryzacyjnych to około 550 tys. złotych, z czego ok. 100 tys. złotych to wkład własny zebrany przez mieszkańców Żółtego.

 

środa, 28 sierpień 2013 21:52

Czas na dobroć?

Anna Tatarkiewicz (utopistka)

Sposób postrzegania jest zarazem sposobem niedostrzegania.

(Karol Modzelewski „Barbarzyńska Europa”)

Jak wiadomo, dla mediów – zwłaszcza komercyjnych – zła nowina to nowina dobra, to znaczy opłacalna, zapewniająca większą oglądalność. Dlaczego właściwie tak wielu ludzi chętnie dowiaduje się o katastrofach, walkach zbrojnych, potyczkach werbalnych, w tym najbrutalniejszych?

Informacjom o katastrofach często towarzyszy komentarz: „Na szczęście wśród ofiar nie ma Polaków!”. Czyżbyśmy w skrytości ducha doznawali satysfakcji, że nieszczęście dotknęło innych, a nie nas? Analogiczną przyjemność zaś sprawia widok, jak politycy sobie „dowalają”? Buch go w brzuch? Czy są to może atawistyczne odruchy, pozostałość po dziejach naszego gatunku, który dawno temu stał się najdrapieżniejszym ze zwierząt?

Te myśli przychodzą mi do głowy po świeżej lekturze książki Marcina Ryszkiewicza „Homo sapiens. Meandry ewolucji”.

  • Artykuł jest zapowiedzią 84 numera Kuriera Czaplineckiego

O ile dobrze rozumiem, proces hominizacji rozpoczął się na dobre w momencie, gdy nasi afrykańscy przodkowie nie tylko zeszli z drzew, ale też z bezpiecznego, tropikalnego lasu przenieśli się na sawannę, co naraziło ich na liczne niebezpieczeństwa i zmusiło do zmiany diety z wegetariańskiej na padlino- i mięsożerność. W takiej sytuacji szanse na przeżycie i wychowanie potomstwa miały osobniki najsilniejsze fizycznie, najsprawniejsze, najodważniejsze, najbardziej bezwzględne, ale też najbardziej pomysłowe: najpierw trzeba było wykorzystać kamienie jako broń obronną i nie tylko obronną, by – po jakże długim czasie – wynaleźć bombę atomową. Tak to w skrócie i w uproszczeniu wygląda. Niektórzy – jak np. Andre Malraux – uważali lub uważają, że zapowiada się obecnie przełom kulturowy, jakim illo tempore było wystąpienie chrześcijaństwa. Zresztą wydaje się, że program etyczny zawarty w Kazaniu na górze był prologiem tego przełomu. Wszak widząc w Bogu ojca wszystkich ludzi,  prorok i wizjoner, jakim był Chrystus, w istocie zrównał wszystkich jako członków tej „boskiej” rodziny, a postulując miłość nieprzyjaciół – wykluczał wojny, które jawiły się jako bratobójstwo.

Historyczna postać Mesjasza obrosła heterogeniczną mitologią, a „umiłowanie nieprzyjaciół” w praktyce okazało się ciągiem wojen, także religijnych, pod hasłem „Bóg z nami”. W mitologii rzymskokatolickiej do Trójcy Świętej dodano faktycznie czwartą Osobę – w naszym wydaniu Królową Korony Polskiej, patronkę m.in. zwycięstwa nad Szwedami, tak sugestywnie opisanego w naszej Narodowej Biblii, jaką jest „Trylogia” ze swym najatrakcyjniejszym bohaterem, Kmicicem w roli głównej.

O Boże, wielki Boże / Ty nie znasz nas, Polaków / I nie wiesz, czym być może / straż nasza u Twych znaków.

Ciekawe, kto jeszcze miałby z nami współdziałać w tym „strażowaniu”? Czy znalazłoby się miejsce dla parunastu innych grup chrześcijan Europy oraz innych kontynentów, w tym Ameryki Południowej, z której pochodzi papież Franciszek? A to on właśnie, jego zachowania i wypowiedzi pobudziły mnie do zastanowienia się nad znaczeniem dobroci w życiu społecznym. Bo odnoszę wrażenie – oby nie złudne – że papież Argentyńczyk jest jednym z niewielu naprawdę dobrych ludzi na stanowiskach przywódczych.Kogo z naszych rodzimych VIP-ów można by określić tym słowem? Szczerze mówiąc, miałabym z ich wskazaniem niejakie trudności. Może ktoś z Czytelników mi podpowie? 

W moim rozumieniu dobroć to otwarcie na innych ludzi, także naszych antagonistów, postawa współczująca, gotowość czynnego wspierania wszystkich tak czy inaczej skrzywdzonych i skazanych na różne rodzaje wykluczenia. Szczególnie najsłabszych. Heroiczną formą dobroci w czasie okupacji nazistowskiej było schronienie współobywateli pochodzenia żydowskiego, za co w Polsce groziła śmierć nie tylko chroniącemu, ale i całej jego rodzinie, łącznie z dziećmi. Jaką motywacją kierowali się tacy Sprawiedliwi? Jaka była konstrukcja ich mózgów, bo to mózg determinuje nasze zachowania? W czasach pokoju nie jesteśmy wystawieni na takie próby, trudno jednak nie zauważyć, jak dalece nie od dziś walkę zbroją zastępuje walka ekonomiczna, nie tak całkiem bezkrwawa. Badania prof. Marii Janion na temat posttransformacyjnych samobójstw ukazują najbardziej skrajne skutki tej aktualnej walki.

Gdy papież Franciszek apeluje o „Kościół ubogi i dla ubogich”, to wraca do początków chrześcijaństwa, do zasadniczego przesłania, w istocie bliskiego dążeniom prawdziwej lewicy. Przecież „jądrem gorejącym” lewicowości („serce po lewej stronie”) jest współczucie dla cierpiących z biedy, a także innych powodów. Przede wszystkim z biedy, która i w Polsce, i w całym „cywilizowanym” Pierwszym Świecie dotyka tak wielu, w  tym dzieci. Zafascynowani tak imponującymi sukcesami techniki, jakby  nie dostrzegamy, że sama technika nie czyni nas lepszymi, to znaczy bardziej współczującymi i zdolnymi do bezinteresownej pomocy potrzebującym. A może  przyszedł czas, że proces uczłowieczania przyspieszy, dzięki czemu liczba ludzi dobrych zwiększy się na tyle, że to oni zdominują nasz świat. 

Taka nadzieja to tylko naiwne marzenie? Może i tak, ale czy można żyć i umierać bez marzeń… 1 sierpnia 2013 r.

Od Redakcji: Artykuł jest przedrukiem z tygodnika „Przegląd” Nr 33 z dn. 12-18.08.2013 r. autorstwa A. Tatarkiewicz – znakomitej tłumaczki, publicystki, romanistki i autorki książek.

 

Dział: Czaplinek
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.
Polityka Prywatności
Jak wyłączyć cookies?   
ROZUMIEM